POGAŃSKI RZYM – PRZESZKODĄ W ZDOBYCIU WŁADZY
Apostoł Paweł przepowiedział, że owa zasada nieprawości miała przez jakiś czas działać potajemnie, gdy na jej drodze będą stały pewne przeciwne czynniki. Dopiero po usunięciu przeszkody miała ona uzyskać swobodę działania i przyczyniać się do szybkiego rozwoju Antychrysta. Mówi on: "Tylko że ten, który teraz przeszkadza, przeszkadzać będzie, ażby był z pośrodku odjęty" (2 Tes. 2:7).
Co historia odnotowała, jako wypełnienie tej przepowiedni? Z zapisów historii wynika, że rozwój Antychrysta był powstrzymywany przez to, że miejsce, do którego on aspirował, było już zajęte przez kogoś innego. Cesarstwo Rzymskie nie tylko podbiło świat i nadało mu politykę i prawa, lecz doceniając rolę religijnych przesądów jako najsilniejszych łańcuchów do trzymania ludzi w karbach i sprawowania nad nimi kontroli, przyjęło system wywodzący się z Babilonu, z czasów jego największej potęgi jako władcy świata. Przyjęta została zasada, że cesarz powinien być uważany za kierownika i władcę zarówno w sprawach religijnych jak i świeckich. W uzasadnieniu takiego roszczenia twierdzono, że cesarz jest półbogiem, w pewnym sensie pochodzącym od ich pogańskich bóstw. Jako taki był czczony, a jego posągi adorowano. Jako taki był on też tytułowany Pontifex Maximus, to jest najwyższy kapłan, czyli największy władca religijny. To jest ten właśnie tytuł, do którego rościli pretensję i który był nadawany papieżom rzymskiej hierarchii od czasu, gdy Antychryst posiadł "moc i stolicę, i wielki autorytet" poprzedniego władcy Rzymu (Obj. 13:2).
Jednakże starożytny Rzym pogański, jak i Babilon, miały zakres władzy kapłańskiej zredukowany do minimum w porównaniu ze złożoną i wypracowaną maszynerią oraz pomysłowością w doktrynie i praktyce Rzymu papieskiego, tryumfującego sukcesora ich systemu, który teraz, po stuleciach stosowania przebiegłości i umiejętności tak się okopał, że nawet dzisiaj, kiedy jego władza jest na pozór złamana i jest on pozbawiony cywilnego zwierzchnictwa, rządzi on światem i kontroluje królestwa z ukrycia bardziej gruntownie, aniżeli cesarze rzymscy władali podległymi im królami.
Na korzyść rzymskich cesarzy należy odnotować, że żaden z nich, jako Pontifex Maximus, czyli Najwyższy Władca Religijny nie dopuszczał się takiej tyranii, jak niektórzy z ich następców na papieskim tronie. Gibbon tak o tym pisze: "Należy uwzględnić to, że liczba protestantów skazanych na śmierć w jednej tylko prowincji i pod panowaniem jednego króla, dalece przewyższała liczbę męczenników pierwotnego kościoła na przestrzeni trzech wieków w [całym] Cesarstwie Rzymskim".
Według zwyczaju ich czasów, okazywali oni względy najpopularniejszym bogom, lecz gdziekolwiek ich armie przechodziły, bogowie i kulty podbitych narodów były ogólnie szanowane. Za przykład służyć może Palestyna, w której, nawet pod rzymskim panowaniem, swobody religijne i wolność sumienia były na ogół respektowane przez cesarskiego Pontifexa Maximusa, który jako władca religijny okazywał w ten sposób łaskawość wobec ludu oraz jego zgodę z wszelkimi popularnymi bóstwami.
Możemy zatem zobaczyć, że tym czynnikiem, który utrudniał wcześniejszy rozwój Antychrysta był fakt, że upragniony tron duchowej supremacji był zajęty przez przedstawicieli najpotężniejszego imperium, jakie świat dotąd poznał. Jakakolwiek próba jawnego okazania ambicji w tym kierunku narażała na gniew panów świata. Stąd też początkowo owe nieprawe ambicje działały potajemnie, nie zdradzając żadnych intencji osiągnięcia władzy i autorytetu, aż przydarzyła się sprzyjająca sposobność, to jest wtedy, gdy nominalny kościół stał się wielki i wpływowy, i gdy cesarska władza została zrujnowana przez polityczne tarcia i zaczęła upadać.
Władza Rzymu poczęła raptownie słabnąć, a jego siła i jedność zostały podzielone między sześciu pretendentów do cesarskich zaszczytów. Wtedy to właśnie cesarzem został Konstantyn. Można rozsądnie przypuszczać, że przyczyną, przynajmniej po części, która skłoniła go do przyjęcia chrześcijaństwa była chęć wzmocnienia i zjednoczenia cesarstwa. Mówi na ten temat historia:
"Czy Konstantyn przyjął je [chrześcijaństwo] z przekonania o jego prawdziwości, czy też kierowały nim pobudki polityczne, jest kwestią sporną. Jest jednak pewne, że ta religia, pomimo znoszenia ze strony władz rzymskich bądź to jedynie cichego zniesławiania bądź też aktywnego prześladowania, szerzyła się wśród ludu, tak że Konstantyn przyjmując ją pozyskał uczucia żołnierzy. (...) Kierunek, który obrał cesarz, stając się chrześcijaninem, został podyktowany światową ambicją, a nie duchem Chrystusa, który powiedział, Moje królestwo nie jest z tego świata. Konstantyn uczynił chrześcijaństwo religią cesarstwa i odtąd jego wpływ, jaki wywierał, widzimy skalany rzeczami ziemskimi. (...) Żaden szczególny biskup nie był uznawany jako głowa całego kościoła, gdyż w istocie był nią sam cesarz. Korzystając z tego zwołał on Sobór Nicejski, biorąc stronę Atanazego w jego sporze z Ariuszem. Sobór zgodził się ze stanowiskiem cesarza". Historia Powszechna Willarda, str. 163
"Niezależnie od tego, jakie korzyści można było osiągnąć przez pozyskanie cesarskiego prozelity, to raczej splendor purpury, a nie przewaga mądrości i cnoty, wyróżniał go wśród wielu tysięcy jego poddanych, którzy przyjęli nauki chrześcijańskie. (...) Ten sam rok jego królowania, w którym zwołał on Sobór Nicejski, został skalany straceniem jego najstarszego syna. Wdzięczność kościoła wychwalała cnoty i wybaczała wady hojnego patrona, który usadowił chrześcijaństwo na tronie rzymskiego świata." Gibbon, Tom II, strona 269
To właśnie wtedy, pod panowaniem Konstantyna, dotychczasowa opozycja cesarstwa wobec chrześcijaństwa zmieniła się w przychylność, a cesarski Pontifex Maximus stał się patronem wyznawanego, lecz w rzeczywistości odstępczego kościoła Chrystusa. Ująwszy go za rękę, pomógł mu do zajęcia miejsca zaszczytu i popularności, z którego był już potem w stanie, gdy władza cesarska osłabła, umieszczać własnych przedstawicieli na religijnym tronie świata jako głównego Władcę Religijnego, czyli Pontifex Maximus.

Błędem byłoby jednak mniemać, choć czyni to wielu, że ówczesny kościół był kościołem czystym (dziewiczym), a dopiero nagłe wyniesienie go do władzy i dostojeństwa stało się dla niego sidłem. Prawda jest całkiem inna. Jak już zostało nadmienione, już wcześniej miało miejsce wielkie odpadanie, od pierwotnej czystości, prostoty i wolności, ku krępującym wyznaniom wiary, ambitnym stronnictwom, których błędy i ceremonie były podobne do pogańskich filozofii, przybranych tylko pewnymi prawdami, narzuconych i przypieczętowanych doktryną o wiecznych mękach. Przyciągnęło to do chrześcijaństwa ogromne hordy, których liczba i wpływ stały się dla Konstantyna czymś wartościowym, co szanował i co odpowiednio wykorzystywał. Żaden tego rodzaju światowy człowiek nigdy nie pomyślał poważnie o tym, aby opowiedzieć się po stronie pokornego na wzór Chrystusa "Małego Stadka" – prawdziwie poświęconego Kościoła, którego imiona zapisane są w niebie. Wspomniana przez historyków popularność wśród jego żołnierzy jest czymś zupełnie innym od popularności wśród prawdziwych żołnierzy krzyża.
Na dowód tego zacytujmy fragment z historii opisujący stan społeczności religijnej za czasów Dioklecjana, poprzednika Konstantyna, który przy końcu swego panowania, mniemając, że chrześcijanie czyhają na jego życie, rozgoryczony wystąpił przeciwko nim. Prześladował ich nakazując niszczyć Biblie, skazując biskupów na wygnanie, a w końcu skazując na śmierć wszystkich, którzy sprzeciwialiby się tym zarządzeniom. O epoce tej Gibbon pisze:
"Dioklecjan i jego towarzysze często powierzali najważniejsze urzędy ludziom, którzy deklarowali swą odrazę dla wszelkich kultów religijnych, lecz którzy przejawiali zdolności przydatne w służbie państwowej. Biskupi zajmowali honorowe stanowiska w swoich prowincjach, byli poważani i szanowani nie tylko przez lud, ale też i przez urzędników. W każdym prawie mieście stare kościoły nie mogły pomieścić rosnącej liczby nawróconych na chrześcijaństwo. Toteż na ich miejsce wznoszono okazalsze, pojemniejsze budowle dla publicznego kultu wiernych. Zepsucie obyczajów i zasad, nad którym tak bardzo ubolewał Euzebiusz, może być rozważane nie tylko jako konsekwencja, ale i dowód wolności, jaką chrześcijanie cieszyli się i której nadużyli pod panowaniem Dioklecjana. Powodzenie rozluźniło więzy dyscypliny. Oszustwo, zawiść i złośliwość panowały w każdym zgromadzeniu. Nowo nawróceni ubiegali się o urzędy biskupie, które z każdym dniem stawały się obiektem coraz bardziej godnym ich ambicji. Biskupi, rywalizując między sobą o kościelną wyższość, swym postępowaniem zdawali się domagać świeckiej i rygorystycznej władzy w kościele. Żywej wiary, która wciąż jeszcze odróżniała chrześcijan od pogan, okazywało się dużo mniej w ich życiu, niż w ich kontrowersyjnych pismach.
Historia Pawła z Samostaty, który objął stolicę metropolitalną [biskupią] w Antiochii w czasie, gdy na Wschodzie panował Odenatus i Zenobia, może posłużyć jako ilustracja stanu i charakteru tamtych czasów. [W 270 r. n.e.] Paweł uznawał służbę kościelną za bardzo lukratywny zawód. Jego jurysdykcję kościelną cechowało przekupstwo i zachłanność. Wymuszał on częste datki od co zamożniejszych wiernych i obracał znaczną część dochodów publicznych na własny użytek. [Jego krytycy twierdzą, jak pisze Gibbon, że Paweł zajmował urząd cesarskiego Ducenariusa z roczną pensją dwustu sestercji – dzisiejsze ponad sto tysięcy dolarów]. Z powodu jego pychy i zbytku religia chrześcijańska stała się dla pogan odrażająca. Jego sala posiedzeniowa, tron, przepych, z jakim pojawiał się publicznie, błagalny tłum zabiegający o jego uwagę, mnóstwo listów i petycji, na które dyktował odpowiedzi i nieustanny pośpiech cechujący jego działalność urzędową, wszystko to były okoliczności bardziej znamionujące stanowisko świeckiego urzędnika niż pokorę biskupa owych czasów. Kiedy prawił do ludzi kazania z ambony, Paweł używał pretensjonalnego obrazowego stylu i teatralnych gestów azjatyckiego sofisty, podczas gdy katedra rozbrzmiewała najbardziej przesadnymi owacjami na cześć jego boskiej elokwencji. W stosunku do tych, którzy sprzeciwiali się jego władzy albo nie schlebiali jego próżności, prałat Antiochii był arogancki, surowy i nieubłagany, lecz łagodził dyscyplinę i hojnie udzielał bogactw kościoła dla kleru, który mu podlegał."
Tak więc pod panowaniem Konstantyna wszelkie przeszkody zostały ostatecznie usunięte, czego skutkiem miał być, jak się zaraz przekonamy, szybki rozwój organizacji papieskiej, czyli nominalnego kościoła pod przywództwem biskupa Rzymu jako papieża.
SZYBKI ROZWÓJ ANTYCHRYSTA
Szybki rozwój hierarchii papieskiej po dojściu Konstantyna do władzy jest znamienną cechą historii papiestwa. "Książę tego świata" był wierny danej obietnicy, że nagrodą za oddanie mu czci i okazane posłuszeństwo będzie władza i panowanie (Mat. 4:8-9).
Edyktem Mediolańskim Konstantyn zapewnił prawne bezpieczeństwo posiadłościom kościoła, a chrześcijanom odzyskanie ziem poprzednio utraconych. Drugi edykt, wydany w roku 321, zezwalał na swobodne przekazywanie majątków kościołowi. Sam Konstantyn dał przykład takiej swobody i obsypywał bogactwami kler chrześcijański w sposób bezgraniczny. Za przykładem cesarza poszło tysiące jego poddanych, darując już za życia albo zapisując w testamencie swe dobra na rzecz skarbca kościelnego. White pisze:
"Kościół Rzymski szybko zaczął obejmować władzę nad innymi [kościołami innych miast i krajów], co wynikało zarówno z liczby i bogactwa jego konwertytów, jak i ze znaczenia samego miasta jako stolicy imperium. Wiele okoliczności złożyło się na powiększenie wpływu biskupa Rzymu, aczkolwiek jego uzurpacja i ambicja były do czasu jeszcze wtedy kategorycznie odpierane. Przeniesienie siedziby władz [przez Konstantyna, z Rzymu do Konstantynopola, w roku 334] rozszerzyło władzę zachodniego kościoła poprzez oddanie urzędu głównego sędziego biskupowi. Do tego należy jeszcze dodać wyrażenie zgody przez Gracjana i Walentyniana na zwyczaj odwoływania się do Rzymu, oraz częste pielgrzymki do grobów św. Piotra, św. Pawła i innych męczenników". Historia Powszechna White'a, str. 155
Po śmierci Konstantyna zmienne losy Cesarstwa Rzymskiego zdawały się współdziałać w awansie odstępczego kościoła i rozwoju Antychrysta; jako że zjednoczenie pod jedną głową, czyli papieżem, uznawanym za przedstawiciela i zastępcę Chrystusa, nie stało się jeszcze faktem.
Każdy z następców Konstantyna, aż do Teodozjusza, uznawał się za głowę kościoła, w którym skupiała się boska władza. Chociaż żaden z tysiąca ośmiuset biskupów cesarstwa nie był jeszcze przygotowany do tego, aby zażądać uznania go za głowę, czyli papieża, to jednak kilku miało swe oczy zwrócone ku temu celowi. Cesarzom znana była płycizna ich roszczeń do tytułu Pontifex Maximus w argumentacji, że skoro czci się zmarłych świętych, to podobne poważanie należy się ich żyjącym przedstawicielom – biskupom. Niemniej jednak, cesarze w swych kolejnych edyktach odnosili się do cesarstwa jako hierarchii boskiej, a do samych siebie jako do osobistości boskich. Gibbon, Tom II, str. 108
Teraz władza i zwierzchność biskupa Rzymu poszły szybkimi krokami; pięćdziesiąt lat od czasu, gdy chrześcijaństwo zostało prawnie ustanowione, jego bogactwo i godność, jako biskupa stolicy i głównego miasta świata, były bardzo wielkie. Ammianus, współczesny historyk, opisując jego bogactwo i ostentację, pisze: "Splendorem i wspaniałością przewyższał królów, jeździł najwspanialszymi powozami, przywdziewał najdelikatniejsze szaty i wyróżniał się z powodu swego zbytku i dumy".
Przeniesienie stolicy imperium do Konstantynopola, wystawienie miasta Rzym na inwazje barbarzyńców z północy, nieustanne zmiany wśród generałów i gubernatorów w szybko teraz upadającym cesarstwie, pozostawiło biskupa Rzymu jako najbardziej stałego i najbardziej poważanego urzędnika w tamtym regionie. Jego stopniowo wzrastający prestiż został powiększony zarówno przez przeniesienie do Konstantynopola rywalizującego w świetności dworu cesarskiego, jak i przez szacunek przywiązywany do samej nazwy Rzym wśród wszystkich ludów świata.
Jako ilustrację możemy przytoczyć następujący fakt. Gdy w roku 455 miasto Rzym najechali i splądrowali Wandale, a wszędzie dookoła panowała rozpacz i spustoszenie, Leon, biskup Rzymu, wykorzystał sposobność dla uświadomienia wszystkich, zarówno barbarzyńców, jak i Rzymian, o jego roszczeniach do duchowej władzy. Do nieokrzesanych i przesądnych barbarzyńców, już będących pod wielkim wrażeniem tego, co zobaczyli wokoło, wielkości Rzymu i bogactwa, Leon, odziany w pontyfikalne szaty, zawołał: "Strzeżcie się! Jestem następcą świętego Piotra, któremu Bóg dał klucze królestwa niebieskiego i którego kościoła nie przemogą bramy piekielne; Jestem żywym przedstawicielem Boskiej władzy na ziemi; Jestem cezarem, chrześcijańskim cezarem, panującym w miłości, wobec którego wszyscy chrześcijanie winni są posłuszeństwo. W moich rękach są przekleństwa piekła i błogosławieństwa niebios. Ja uwalniam wszystkich poddanych od posłuszeństwa wobec królów; Ja daję i odbieram, z Boskiego prawa, wszystkie trony i zwierzchności w Chrześcijaństwie. Strzeżcie się, abyście nie zbezcześcili dziedzictwa udzielonego mi przez waszego niewidzialnego króla. Zaiste, zegnijcie wasze karki przede mną, aby gniew Boży mógł być odwrócony".
Szacunek dla miejsca i nazwy był aktywnie wykorzystany przez biskupa Rzymu, który wkrótce począł rościć pretensje do wyższości nad wszystkimi innymi biskupami, gubernatorami i władcami. Wkrótce też zaczął rościć pretensje nie tylko do kościelnego panowania nad światem, lecz również władzy cywilnej. Ich treścią było, że prawo do koronowania i odbierania korony, mianowania i degradowania każdego i wszystkich władców dawnego Imperium Rzymskiego, było prawem i dziedzictwem kościoła Rzymu, które, jak brzmiało roszczenie, Bóg nadał mu wraz z ziemskim panowaniem.
Roszczenia te były ciągle ponawiane i ciągle zwalczane przez biskupów, którzy byli im przeciwni, tak że ustalenie dokładnego roku, jako daty początku papiestwa nie było możliwe. Jeśli chodzi o samo papiestwo, to twierdzi ono, że zostało zorganizowane za dni apostołów, i że Piotr był pierwszym papieżem. Pogląd taki jest nie tylko nie poparty żadnym dowodem, lecz jest w najbardziej niepodważalny sposób zaprzeczony przez całą historię, która pokazuje, że chociaż nieprawość ambicji działała sekretnie przez długi czas, to miała przeszkody by rozwinąć się w system Antychrysta i wystąpić otwarcie z podobnymi roszczeniami do czasu, gdy cesarstwo rzymskie zaczęło się rozpadać.
Odtąd zajmiemy się Antychrystem, którego stopniowy rozwój i organizacja powodowane tajemnie działającą ambicją, są odpowiednim wstępem do straszliwego charakteru pokazanego potem, gdy upragniona władza została pochwycona – od roku 539 do roku 1799, na 1260 lat. Z tego okresu, trzy pierwsze wieki zaznaczyły rozwój tej doczesnej władzy; ostatnie trzy to stopniowy jej zanik pod wpływami Reformacji i cywilizacji. Okres siedmiu wieków między nimi, obejmuje czas chwały papiestwa i "ciemne wieki" świata, pełne oszustw i podstępów w imię Chrystusa i prawdziwej religii.
Pisarz rzymsko-katolicki w pełni potwierdza nasze wywody w tym przedmiocie i dlatego przedstawiamy jego słowa, bez względu na ich blichtr, jako potwierdzające świadectwo. Podając, z płonącym entuzjazmem, opis powstania papiestwa do doczesnej władzy jako roślinę niebiańskiego pochodzenia, i wynikający z tego szybki wzrost i wysokie wyniesienie w świecie, mówi on:
"Powstanie doczesnej władzy papieży przedstawia dla umysłu jeden z najbardziej niezwykłych fenomenów jakie annały ludzkiej rasy oferują dla naszego zastanowienia i zachwytu. Skutkiem wyjątkowego połączenia współdziałających różnych okoliczności nowa władza i nowe panowanie rosło, cicho i nieustannie, na ruinach tego Rzymskiego Imperium, które rozciągnęło swą władzę, wzbudzając dla siebie respekt, nad niemal wszystkimi narodami, ludami i rasami, które żyły w okresie jego siły i chwały; i że nowa władza, niskiego pochodzenia, zapuściła głębiej korzenie, i wkrótce dysponowała szerszym autorytetem niż cesarstwo, którego gigantyczne ruiny na jej oczach rozpadały się w kawałki i obracały w proch. W samym zaś Rzymie władza następcy Piotra wyrastała obok i pod chroniącym cieniem władzy cesarskiej. A tak bardzo wzrastał wpływ papieży, że należało się spodziewać iż majestat najwyższego arcykapłana przyćmi niebawem świetność cesarskiej purpury.
Przeniesienie przez Konstantyna stolicy cesarstwa z Zachodu na Wschód, znad historycznych brzegów Tybru na piękne wybrzeża Bosforu, położyło szeroki fundament suwerenności, która w rzeczywistości zaczęła się od tej doniosłej zmiany. Praktycznie, prawie od tego samego dnia, Rzym, który był świadkiem narodzin, młodości, świetności i upadku potężnej rasy, przez którą nazwa tego miasta wraz z jego orłami została zaniesiona do najodleglejszych regionów znanego naówczas świata, został stopniowo porzucony przez dziedziców jego renomy. Jego lud zaś, opuszczony przez cesarzy, wystawiony na łatwy łup drapieżnych barbarzyńców, którym nie miał już odwagi się oprzeć, zobaczył w biskupie Rzymu swego stróża, swego obrońcę, swego ojca. Z roku na rok doczesny autorytet papieży nabierał kształtu i tężał w sile, bez użycia przemocy, bez przelewu krwi, bez oszustwa, dzięki sile napierających okoliczności, w niemal oczywisty sposób kształtowanych ręką Bożą".
Podczas gdy rzymsko-katolicy w taki sposób przedstawiają powstanie papiestwa na ruinach pogańskiego Rzymu – jako tryumf chrześcijaństwa – to ci, co są zaznajomieni z prawdziwym duchem chrześcijaństwa, na próżno wypatrują jakiegoś śladu tego ducha w prostytucji kościoła i jego niecnym sojuszu ze światem. Nie mogą prawdziwi chrześcijanie dopatrzyć się jakiegoś dowodu Boskiego wstawiennictwa na rzecz Kościoła Rzymskiego w korzyściach dostarczonych przez nieznajomość, przesąd, nieszczęścia i różne okoliczności czasów, w których ten kościół je uzyskał.
Jak do tej pory nie mogli oni również odkryć w wyniesieniu Kościoła Rzymu do ziemskiej władzy i chwały jakiegoś potwierdzenia Pańskiej obietnicy dla prawdziwego Kościoła, wywyższenia go we właściwym czasie – po tym, gdy Antychryst powstanie i przeminie. Nie może być bowiem prawdziwy Kościół wyniesiony na tron splamiony krwią i skalany zbrodnią, jakim jest tron papiestwa od samego początku. Nie będzie też prawdziwy Chrystus potrzebował wzywać królów ziemskich, ani do ustanowienia ani do obrony jego władzy. Znaki, które odróżniają prawdziwe królestwo Chrystusa od sfałszowanego są łatwo rozpoznawalne przez tych, którzy przez Pismo Święte zaznajomieni są z prawdziwym Chrystusem i Jego ciałem, z prawdziwym Kościołem, z zasadami, według których jego królestwo ma zostać założone, oraz z celem, dla którego ma być ono ustanowione.
Niechaj jednak nikt nie sądzi, iż rzeczywisty Kościół Chrystusa, nawet w tych czasach zepsucia, albo wygasł albo został stracony z oczu. "Zna Pan, którzy są jego", w każdym wieku i w każdej okoliczności. Było dozwolone, aby jako pszenica wzrastali na polu przerośniętym kąkolem. Jako złoto mieli znaleźć się w piecu, celem wypróbowania i oczyszczenia, aby przez to mogli stać się "uczestnikami dziedzictwa świętych w światłości". To prawda, że dzieje rzesz ludzkich, które zwały siebie chrześcijanami, zajmują najbardziej poczesne miejsca na kartach historii, lecz bez wątpienia nieliczni wierni, w warunkach wszelkich prześladowań, wśród wszystkich zwodniczych podstępów Tajemnicy Nieprawości, szli godni wysokiego powołania, zostali złożeni na odpoczynek, oraz zapisani u Boga, jako dziedzice niewiędnącej korony, zarezerwowanej dla nich w niebie.
Tak oto z kart historii jasno wynika, że Człowiek Grzechu, Antychryst, został narodzony w Rzymie; że choć na początku spotkał się z opozycją, to jednak stopniowo wybił się do władzy; lub też, w myśl proroctwa Daniela, jako "mały róg" wyrósł na głowie tej starej rzymskiej bestii, tej "wielkiej i strasznej bestii", dla której Daniel nie mógł znaleźć żadnej nazwy, a która miała taką moc, aby ranić i niszczyć. W miarę dalszych rozważań zauważymy, że historia Antychrysta nie tylko zgadza się dokładnie z proroctwem Daniela, ale również ze wszystkimi zapisanymi proroctwami, które go dotyczą.
HISTORYCZNA CHARAKTERYSTYKA ANTYCHRYSTA
Gdy Antychryst został już umiejscowiony, przejdźmy następnie do porównania charakterystyki papiestwa z opisem proroctw odnoszących się do charakteru i czynów Antychrysta, czyli Człowieka Grzechu.
Ktoś mógłby zapytać, czy jest rzeczą właściwą pomijać cesarzy Rzymu (którzy uważali się za najwyższych władców religijnych), nie nazywając ich systemem Antychrysta, a stosować ten tytuł kompletnie i całkowicie do zorganizowanego systemu papieskiego. Odpowiadamy, że takie stanowisko jest z pewnością słuszne i znowu odsyłamy czytelnika do podanej już definicji Antychrysta, jak ona użyta jest w Piśmie Świętym. Oznacza ona kogoś, coś, co jest na miejscu lub zamiast duchowego cesarstwa. Jako takie musi ono rościć sobie prawo do rządzenia królestwami ziemi przy użyciu duchowego autorytetu. Stąd musi być nie tylko antagonistą, lecz również sfałszowaniem, wypaczaniem i udawaniem prawdziwego Królestwa Chrystusa, wykonywaniem tego, co w słusznym czasie Boga będzie autorytetem prawdziwego Chrystusa, Kościoła uwielbionego i kompletnego pod jedynie prawdziwą Głową i Panem – rzeczywistym Pontifex Maximus.
Papiestwo nie tylko twierdzi, że jest chwalebnym Królestwem Chrystusa obiecanym przez Pana, apostołów i proroków, lecz ponadto stosuje do siebie i do swych kolejnych głów (papieży, którzy, jak utrzymuje, stoją na miejscu Chrystusa jako arcykapłan, głowa, czyli król tego królestwa) wszystkie te prorocze fragmenty, które opisują chwałę Chrystusa podczas Tysiąclecia. "Błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając" (przez swe fałszywe teorie rozwijane powoli, przez stulecia, przez grzeszną ambicję wielkości) papieże krok po kroku wprowadzili tytuły dla wszystkich związanych z hierarchią, wspaniałe ubiory, imponujące ceremonie, wielkie katedry z uroczystymi, budzącymi podziw nabożeństwami, na skalę możliwe bliską ich roszczeniom. Całe ich olśniewające otoczenie, ubiory, odpowiednie uroczystości, starali się upodobnić, jak mogli najlepiej, do chwały i majestatu przedstawionych przez proroków.
Na przykład w Ps. 2:12 czytamy: "Pocałujcie syna [królowie i sędziowie ziemi], by się snać nie rozgniewał, i nie zginęlibyście w drodze, gdyby się najmniej zapaliła pożądliwość jego". Nie jest to rozkaz do złożenia literalnego pocałunku, lecz wezwanie do okazania ochoczej, radosnej uległości wobec naszego Pana. Jest ono aktualne w obecnym czasie, gdy trwają przygotowania do wielkiego i prawdziwego Tysiącletniego panowania prawdziwego Chrystusa. Królowie, czyli wielcy tej ziemi w sferze politycznej, społecznej, finansowej i kościelnej, są na próbie gotowości, lub jej braku, zastosowania się do sprawiedliwych zarządzeń, które mają być wprowadzone w życie. Ci, którzy stawiają opór sprawiedliwości, sprzeciwiają się berłu Króla chwały i wszyscy tacy będą obaleni w czasie wielkiego ucisku, który poprzedza Tysiącletnie Królestwo nowego Króla. Wszyscy, którzy nie będą sobie życzyli Jego panowania, zostaną wytraceni (Łuk. 19:27). "Nieprzyjaciele jego proch lizać będą" – zostaną pokonani.
Niewłaściwe zastosowanie tego proroctwa do papieża, reprezentatywnej głowy Antychrysta, i jego fałszywego królestwa, w świetlanych dniach jego pomyślności zmusiło królów i cesarzy do tego, by ukłonili się przed nim, jak przed Chrystusem, i całowali jego wielki palec u nogi. Było to uznawane jako spełnienie tego proroctwa.
Roszczenia tego typu są na ogół łatwo pomijane przez badaczy proroctw i pisarzy, którzy poszukują i szczególnie zauważają różne niemoralności. Lecz z tego powodu oni bardzo błądzą, ponieważ dostateczna obfitość przestępstw była w każdym wieku i nie wymagałyby one żadnych takich specjalnych proroczych portretów psychologicznych jak w przypadku Antychrysta. Gdyby nawet mogło być udowodnione, że ludzie związani z systemem papieskim byli wzorami moralności, to i tak jego charakterystyka byłaby dokładnie taka sama jak charakter wielkiego Antychrysta opisany w Piśmie Świętym – falsyfikatu, który przypisał sobie wszystkie tytuły, przywileje, władze i szacunek przynależny Pomazańcowi Pańskiemu.
Jako falsyfikat, przekręcił on także plan Boży w odniesieniu do wyboru w obecnym czasie "Małego Stadka", czyli Kościoła. Zarzucona została całkowicie prawdziwa nadzieja Kościoła i Pańskie zapewnienie błogosławienia świata w czasie Tysiącletniego panowania Chrystusa, które wedle twierdzeń papiestwa wypełniło się w jego własnym panowaniu.
Złe skutki takiej przewrotności i przedstawiania w nieprawdziwym świetle Planu Bożego ledwie można oszacować. Były one bezpośrednim źródłem, z którego wypłynęły wszelkie skażone doktryny, które jedna po drugiej były wprowadzane, aby uzasadnić fałszywe roszczenia i dodać dostojeństwa Antychrystowi. A chociaż Reformacja, pięć wieków temu, wprowadziła w erę badań biblijnych i wolności myśli, a także doprowadziła do odrzucenia wiele złego i błędów, to jednak fałszerstwo zostało wypracowane szczegółowo na taką skalę, było tak doskonałe we wszystkich jego częściach i zarządzeniach, i tak dogłębnie cały świat oszukało, że nawet po tym, gdy Luter i wielu innych uznali papiestwo jako wynik wielkiego odstępstwa – proroczego Antychrysta – oni wszyscy, potępiając go jako system, nadal trzymali się mocno fałszywej teorii, która doprowadziła do jego charakterystycznych błędów w doktrynie i praktyce.
Do dnia dzisiejszego większość protestantów wszystkich wyznań popiera teorię Antychrysta, że Królestwo Chrystusowe zostało już ustanowione. Niektórzy usiłowali uczynić tak, jak uczyniło papiestwo, zorganizować ich kościół pod zwierzchnictwem jakiejś osoby jako głowy, podczas gdy inni, miejsce tej głowy zastąpili radą lub synodem. Wszyscy jednak pozostają pod wpływem złudzenia wywołanego fałszywym i wypaczonym tłumaczeniem doktryn Pisma Świętego zapoczątkowanym przez Antychrysta, że teraz ma miejsce panowanie Królestwa Chrystusa, a nie w przyszłości. Zaprzeczając zaś, jak czyni to Antychryst, że będzie wiek przyszły, nie dbają oni, podobnie jak ten system, o zupełny rozwój świętości wśród wierzących, a są raczej gorliwi w dokonywaniu dzieła przyszłego wieku (nawracania świata) – tak dalece, że skłonni są nawet często przekręcać Boski Plan i Słowo, i wymyślać różne teorie, celem wystraszenia świata i doprowadzenia go do wyznania pobożności. Skłonni są przy tym również do uciekania się do wątpliwych i światowych metod, jako dodatkowych atrakcji, byle tylko uczynić ich różne systemy bardziej ponętnymi dla nie nawróconych, których oni, podobnie jak i Antychryst, pragną zliczać dla zaspokojenia swej dumy i w celu wywołania dobrego wrażenia.
Tacy uważają za rzecz trudną, aby zobaczyć, że papiestwo jest Antychrystem. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro ich wiara nie jest jeszcze wolna od trucizny, a rozsądek jest wciąż wielce zaślepiony samą istotą błędu Antychrysta. Najpierw trzeba zrozumieć wielkość, wspaniałość i potrzebę Tysiącletniego Królestwa Chrystusa oraz jego dzieło błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi, zanim można zdać sobie sprawę z wielkości fałszerstwa Antychrysta, czyli zamieszania, jakie spowodował w Prawdzie. Wtedy dopiero można właściwie oszacować jego pustoszący i kalający wpływ w nominalnym kościele, czyli świątnicy Bożej.
Niechaj nikogo nie dziwi kompletność tego fałszerstwa, zważywszy fakt, że jest ono mistrzowskim dziełem Szatana, wzorowanym według typów i obrazów przyszłej chwały, występujących w Piśmie Świętym. Wielki przeciwnik, widząc, że nadszedł czas wyboru Kościoła, że prawdy posiane przez Pana i apostołów poczyniły szybkie postępy w stosunku do wszystkich pogańskich religii, wyszukując pokornych wszędzie, gdziekolwiek one dotarły, starał się zrujnować czystość Kościoła i przekształcić go w inny, to zaś, czego nie mógł powstrzymać, kierował w fałszywe kanały.
Tak więc tryumf Antychrysta, jak i obecna jego potęga, jest w rzeczywistości sukcesem Szatana. Lecz tutaj dostrzegamy mądrość Bożą, gdyż sukces Antychrysta, zdający się zapowiadać klęskę planu Bożego, w rzeczywistości współpracował, chociaż nieświadomie, w zapewnieniu powodzenia tegoż planu. Żadnymi bowiem innymi sposobami nie mogliby prawdziwie poświęceni być tak gruntownie wypróbowani, a ich wierność dla Słowa Bożego tak wszechstronnie sprawdzona, jak przez dozwolenie na tak wielkie fałszerstwo. Trudno byłoby bowiem o lepszy sposób tak wszechstronnego wypróbowania szczerze poświęconych oraz sprawdzenia ich wierności Słowu Bożemu, niż dozwolenie na ową wielką oszukańczą imitację Królestwa Chrystusowego.
Zamieszczona poniżej tabela pozwoli zauważyć, jak dokładnie papiestwo imitowało przyszłą organizację Królestwa Chrystusowego i jak wzorce zostały zaczerpnięte z obrazowego kapłaństwa żydowskiego.

Mosheim, wyjaśniając powstanie systemu hierarchicznego w kościele, bardzo wyraźnie ukazuje tę oszukańczą imitację.
"Tak długo jak były najmniejsze widoki na to, że Jerozolima, prędzej czy później znowu dźwignie głowę z prochu, chrześcijańscy nauczyciele i starsi nie zabiegali dla siebie o tytuły lub wyróżnienia, a przynajmniej nie czynił tego nikt ze skromnych i pokornych. Gdy jednak los miasta został przypieczętowany przez Hadriana [rok 135], a Żydzi nie mogli już żywić choćby najbardziej odległej nadziei na to, że ich dawny rząd zostanie ponowne ustanowiony, ci sami pasterze i słudzy powzięli zamiar wzbudzenia w swych owieczkach wiary, że oni sami są spadkobiercami praw żydowskiego kapłaństwa. Biskupi przeto uczynili z tego swój interes, by wpoić pogląd, że zostali oni obdarzeni urzędem o charakterze przypominającym urząd wielkiego najwyższego kapłana Żydów, a wobec tego weszli w posiadanie wszystkich praw, które były uznawane jako należące do żydowskiego arcykapłana. Funkcje zwykłych żydowskich kapłanów, w podobny sposób, miały przejść, choć w znacznie doskonalszej formie, na starszych kościoła chrześcijańskiego, w końcu zaś diakoni zajęli miejsce opowiadające Lewitom, jako niżsi rangą słudzy". I tom, str. 337
Dodał: Andrzej