Artykuł z Watch Tower z 1896 roku
Ilustracje dodane współcześnie
Cytowany poniżej artykuł, pióra Rev. Dr. Gordona [Adoniram Judson Gordon (1836-1895) - przyp.] pozostaje w niezwykłej zgodności z prezentacjami Wykładów Pisma Świętego.
Rytualizm jest kościelnym dziwactwem, w które popadli ludzie o niekwestionowanej pobożności i poświęceniu. Chociaż pozornie ryzykuję naruszenie chrześcijańskiej dobroci ale muszę zaklasyfikować go tam, gdzie go umieszcza pochodzenie i historia, czyli do silnych złudzeń, które weszły do Kościoła, by go zepsuć i ograbić z prostoty, jaka jest w Chrystusie. Z największą chęcią składam hołd pokornemu samozaparciu, które praktykuje wielu kapłanów zwolenników obrzędowości oraz zdrowej teologii, którą głoszą ze swych ambon. Niemniej jednak muszę wam przypomnieć, jak często w historii Kościoła najwyższa świętość znalazła się w bliskim połączeniu z najniższym przesądem.
John Henry Newman, w swoim dziele, które opublikował jako uzasadnienie przyłączenia się do Rzymu, wyjaśnia swoje uderzające ustępstwo. Mówiąc o wodzie święconej i niektórych innych elementach obrzędu rzymskokatolickiego, oświadcza, że pierwotnie były one "istnymi INSTRUMENTAMI I AKCESORIAMI WIELBIENIA DEMONÓW", ale one zostały "uświęcone przez przysposobienie ich w kościele". Stwierdzenie to jest słowo w słowo prawdziwe, równie wszechstronne jak zgodne z prawdą, ponieważ obejmuje ono prawie każdy element i szczegół rytualnej usługi.
Wchodząc do kościoła, gdzie ten system obrzędowości jest wprowadzany, w pewnych momentach usługi widzisz wiernych obracających się z nabożeństwem ku wschodowi. Wydaje się to być dość niewinne by taką pozycję przyjąć, zwłaszcza że nie znasz żadnego ku temu powodu. Ale otwórz twoją Biblię w ósmym rozdziale Ezechiela [8:14-16] i tam usłyszysz Boga potępiającego obrzydliwości, które popełnia Izrael poprzez mieszanie wielbienia Babilonu ze służbą Bogu. Wśród tych obrzydliwości był spektakl na "wewnętrznym dziedzińcu świątyni Pańskiej" z "około dwudziestoma pięcioma mężami, obróconymi tyłem do świątyni Pańskiej, z twarzami skierowanymi do wschodu: którzy zwróceni na wschód oddawali pokłon słońcu". Takie jest niewątpliwie pochodzenie obierania postawy skierowanej ku wschodowi – relikt i pozostałość pierwotnego wielbienia słońca.
W tym samym rozdziale Ezechiela znajduje się odniesienie do uroczystości "opłakiwania Tammuza". Tammuz jest innym imieniem pogańskiego boga Ozyrysa. Gdy w obrzędowym kościele ujrzycie jakieś wykonywanie ZNAKU KRZYŻA, pamiętajcie o tym, że była to pierwotnie pogańska a nie chrześcijańska ceremonia. Choć bowiem X, początkowa litera imienia Chrystus, bardzo wcześnie stał się chrześcijańskim symbolem, to jednak krzyż w kształcie litery T był pierwotnie po prostu mistycznym Tau – początkową literą imienia Tammuz. Znak ten bywał używany w babilońskich ceremoniach i zdobił babilońskie ubiory tysiąc pięćset lat przed ukrzyżowaniem Chrystusa.
Jeżeli rytualizm jest dostatecznie zaawansowany by praktykować OPŁATEK przy komunii, skieruj się znowu do opisu żydowskiej apostazji zawartej w Jer. 44:19, gdzie Izraelici wyznają: "Ilekroć składamy królowej nieba ofiary kadzielne i płynne, czyż nie za wiedzą naszych mężów przygotowujemy dla niej ciastka z jej wizerunkiem". Tutaj sugerowane jest pochodzenie opłatka i jeżeli ktoś zbada literaturę tematu, to nie sądzę, aby oparł się przekonaniu, iż pochodzi on bezpośrednio od tego babilońskiego ciastka. Ciastko było okrągłe, z tego powodu, że był to obraz lub wizerunek słońca i było czczone jako takie. Kiedy stało się ono nieodłączną częścią chrześcijańskiego kultu, stanowczo obstawano za takim właśnie kształtem i tak pozostało do dzisiaj.

John Knox, odnosząc się do tego faktu, mówi ze zwykłym sobie wigorem: "Jeżeli, przy formowaniu ciastka zepsuła się jego krągłość, wtedy inne ciastko, jego towarzysz, musi dostąpić honoru by one zostało uczynione bogiem, zaś zwariowane czyli pęknięte nieszczęsne ciastko, które miało nadzieję, że zostanie bogiem, musi być oddane dziecku do zabawy".
ZAPALANIE ŚWIEC
Tak samo, w odniesieniu do tego, co jest ogólnie charakterystyczne dla rytualizmu, praktyką jest również zapalanie świec wokół ołtarza.
W apokryficznej księdze Barucha znajduje się drobiazgowy i rozwlekły opis kultu babilońskiego z wszystkimi jego ciemnymi i obrzydliwymi akcesoriami. Mówi się o bogach, których oni umieścili w swoich świątyniach, że "oczy ich są pełne kurzu przyniesionego na stopach tych, co wchodzą". Następnie opis dodaje, że czciciele "zapalają dla nich świece, zaiste, bardziej niż dla siebie samych, bez których nie mogliby nikogo widzieć". W pogańskich ceremoniach w Rzymie, które zostały jawnie zapożyczone głównie z Asyrii i Egiptu, mamy opisy procesji, w których ubrani w komże kapłani maszerowali z woskowymi świecami w rękach, niosąc obrazy bogów.
Znajdujemy też chrześcijańskiego pisarza z czwartego wieku, który ośmiesza pogański zwyczaj "zapalania świec dla bogów, jak gdyby żyli oni w ciemności", od którego to zwyczaju na pewno by stronił, gdyby tego rodzaju praktyka została ustanowiona jako jakaś część chrześcijańskiego wielbienia.
WODA ŚWIĘCONA, OŁTARZE, KADZIDŁO, ITP.
"Czas nie pozwoliłby mi opowiedzieć o konfesjonale, tak ściśle powielającym to, co narzucano wtajemniczanym nowicjuszom w starożytnych misteriach, wodzie święconej, której pochodzenie już zostało wskazane oraz uroczystościach i ubiorach, bezimiennych i niezrozumiałych.
Przyznając w akcie dobroci, że ołtarze i kadzidło zostały zapożyczone z żydowskich ceremoniałów, które to rzeczy w rzeczywistości zostały zniesione w Chrystusie, to nadal pozostaje prawdą, że wielka wielka ilość obrzędowych uroczystości była pierwotnie nieodłączną częścią pierwotnego kultu bożków. Jestem gotów rzucić wyzwanie każdemu, kto podejmie szczere dociekanie w tej sprawie, by obalić moje wywody.
TWIERDZENIE NEWMANA
Ale co powiemy na twierdzenie Newmana, że te rzeczy zostały "uświęcone przez przysposobienie w chrześcijańskim Kościele?"
Nasza odpowiedź brzmiałaby: Niestety, musimy temu zaprzeczyć. Jak kościół chrześcijański mógłby zostać uświęcony przez przyjęcie tych obrzędów! Czego są one akcesoriami? Co one ze sobą przyniosły, gdy ukradkiem wślizgnęły się z powrotem do sanktuariów, które kiedyś zostały z nich oczyszczone? To są dwa główne błędy, fałsze Szatana – odrodzenie przez chrzest i przeistoczenie, które zdziałały więcej by zwieść dusze oraz spowodować ich obecną i wieczną zgubę niż mógłby tego dokonać najsilniejszy język.
Odnośnie doktryny transsubstancjacji, czyli przeistoczenia, pozwólcie mi zacytować słowa pobożnego angielskiego poroboszcza, którego dusza wzburzyła się gdy został zmuszony oglądać, jak w jego własnym kościele zyskuje uznanie to, co nazywa "centrum i sumą tajemnicy bezprawia". Mówi on: "Ukoronowaniem w procesie szatańskiej inspiracji jest to, że kapłaństwo posiada boską władzę, by umieścić Pana Jezusa Chrystusa na ziemskim ołtarzu i podnosić Go pod postaciami chleba i wina dla adoracji przez lud".
To właśnie w tym bluźnierczym oszustwie proroctwo apostoła Pawła znajduje swoje dokładne wypełnienie. Mówi on, że apostazja poprzedzająca drugie przyjście Chrystusa sprawi, iż zwiedzeni stronnicy niezbożnika będą wierzyć kłamstwu. "Ze wszystkich oszustw, które ojciec kłamstwa kiedykolwiek wpoił szachrajstwem łatwowiernemu światu, to właśnie ta doktryna, zarówno logicznie, jak i teologicznie powtarzająca miliony razy upokorzenie błogosławionego Odkupiciela, siłą rzeczy przewyższa wszystko". Przez tego rodzaju prymat zasługuje ona na to, aby nazywać ją kłamstwem.
OBRZYDLIWOŚĆ
Przyznając teraz, że rytualizm ma pogańskie pochodzenie, do jakiego wniosku dochodzimy? Dochodzimy do tego, że poprzez odrodzenie obrzędowości w Kościele następuje powtórzenie tego grzechu, który Bóg ustawicznie potępia w Piśmie Świętym jako obrzydliwość – mianowicie mieszanie wielbienia demonów z wielbieniem Boga. Tu idziemy kategorycznie do Księgi. W 4 Mojż. 32:17, gdzie Izraelici oskarżani są o pobudzanie Pana do zazdrości z powodu obcych bogów, powód zniewagi określony jest słowami, że "oni składali ofiary demonom, nie Bogu". W przekładzie Septuaginty Psa. 96:5 czytamy: "Wszyscy bowiem bogowie narodów są demonami".
Również w 1 Kor. 10:20, mamy napisane: "To, co poganie ofiarują, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami". Dr Tregelles, komentując powyższy werset, mówi: "Czy starożytni poganie uważali, że oni czczą złe duchy – demony – kiedy składali ofiary dla swoich bogów i pół bogów – kiedy wielbili Jowisza i Herkulesa? A jednak Pismo Święte nas tego uczy, że takie wielbienia tak naprawdę oddawane były demonom. W ten właśnie sposób były one ukierunkowane przez Szatana. Umieszczało to bałwochwalcze narody pod wyraźną kuratelą demonów, których władza nad tymi narodami przejawiała się na wiele sposobów. Wierzę, że stworzylibyśmy bardzo nieodpowiednią ocenę rzymskokatolickiego bałwochwalstwa, gdybyśmy mieli przeoczyć doniosły fakt, że jest to czczenie demonów mieszające się z wielbieniem żywego i prawdziwego Boga, które sprawia, iż rzymskie narody pozostają pod demoniczną opieką, właśnie tak, jak to było z poganami w przeszłych wiekach". Tego rodzaju konkluzja zgadza się dokładnie zarówno z nauczaniem historii, jak i naukami Pisma Świętego.
SZATAN PRAWDZIWYM PAPIEŻEM
Jak możemy wyjaśnić przebieg rzymskiej apostazji przez ostatnie tysiąc dwieście lat – tę karierę krwi i bluźnierstwa nie mającej sobie równej w historii ludzkości, z wyjątkiem przypuszczenia, że za sceną znajduje się Szatan, który jest prawdziwym papieżem, oraz podległe mu demony, które są prawdziwymi kardynałami. Wyjaśnić możemy tylko tak, że jak przez tajemnicę pobożności duch święty został wpojony w ciało Chrystusa, by Nim kierować i oświecać, tak przez "Tajemnicę Nieprawości" duch zły został wpojony w wielką apostazję, by inspirować ją "wszelką bezbożnością i nieprawością".
Czy zatem rytualizm, obrzędowość, jest tylko kościelną rozrywką – nieszkodliwym dziwactwem religijnej estetyki? Tak się dla wielu wydaje, nawet dla tych, którzy nie mają z nim żadnego związku. Spójrz jednak na rytualizm tak, jakim on faktycznie jest. Prześledź historię ceremonii kawałek po kawałku, wstecz aż do ich pierwotnego źródła, dopóki nie odkryjesz, że to prawda o niemal każdej z ich, co Newman dopuszcza tylko o części z nich, że były one "istnymi narzędziami i akcesoriami kultu demonów". Wtedy wyobraź sobie uniesienie i szczęście wśród demonów, gdy widzą chrześcijańskich kapłanów, ubranych w ich rekwizyty, maszerujących w bałwochwalczych procesjach i głoszących ich zwodnicze doktryny. Jakże ich radość musi być dodatkowo spotęgowana oczekiwaniem jeszcze większych triumfów, które dopiero nadejdą w kulminacji bałwochwalstwa i ubóstwianiu człowieka.
ANTYCHRYST
Niektórzy, wypatrując przyszłego Antychrysta, niedowiarka, wyobrażają sobie, że pewien mistrz geniuszu, inspirowany diabelską energią i magnetyzmem, z łatwością wzbudzi ogólnoświatową wierność wobec siebie i z niespokojnych żywiołów socjalizmu, ateizmu i pogaństwa wyłoni się jako postać odbierająca boską cześć.
Proszę was jednak, żebyście nie spoglądali na to, co może być możliwe, lecz na to, co się faktycznie dokonało w rozważanej kwestii, nie jedynie w pierwszych wiekach papiestwa ale w naszych czasach. Niewiele ponad pięćdziesiąt lat minęło od chwili, gdy w Oksfordzie zaczął rozwijać się Ruch Traktariański [zwany też ruchem oksfordzkim].
__________
Wikipedia: Ruch oksfordzki w latach 1833-1841 wydawał Traktat dla Czasów (Tracts for the Times), duże zainteresowanie oraz ożywioną dyskusję ze względu na prokatolicką orientację wzbudziła rozprawa Newmana Tract 90, opublikowana w 1841 roku. Od tego powstała inna nazwa ruchu: tractarianism. Ruch oksfordzki był ruchem wysoko postawionych członków Kościoła Anglii, który ostatecznie rozwinął się w Anglo-Katolicyzm.
Spośród grona jego założycieli możemy wybrać dwóch, Newmana i Manninga, dusze szlachetne i szczere, na ile możemy to osądzić, jakie wyłaniał każdy wiek kościoła. Ale oni ulegli fascynacji rytualizmem. Stopniowo rzucił on urok na ich umysły. Przepatrz ich postępowanie od początku do dzisiejszego dnia. Obserwuj ich umysłowe walki, nieskrywaną niechęć do obrzędów, w miarę gdy stopniowo osnuwała ich zasłona średniowiecznego złudzenia.
Niemal możemy słyszeć tu i tam okrzyki bólu w miarę jak postępuje ten proces piętnowania sumienia gorącym żelazem. Ale w końcu dzieło zostało ukończone. Osiągnęli wiek starczy a wraz z nim zdziecinniałe podejście do przesądu. Gdzie zatem znajdujemy ich teraz? Leżą plackiem przed skalanym człowiekiem. Wszystkie atrybuty, do których mógłby rościć prawo bóg na ziemi, oni bez żenady przypisują papieżowi. Nieomylność w dekretach, nieskazitelność w zachowaniu, wszystko to teraz przypisują temu, który zasiada na tronie Rzymu. Kardynał Manning, przemawiając w imieniu linii papieży, mówi: "W osobie Piusa IX. Jezus króluje na ziemi i musi królować, dopóki nie położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy". Słowa te, gdy je czytam, zmuszają mnie bym spytał tego władcy: "Czy ty jesteś tym Antychrystem, który miał przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?"
Kardynał Newman, wyrażając uczucia kościoła, który nazywa "nigdy nie zawodzącym źródłem humanizmu, sprawiedliwości, wyrozumiałości i współczucia", używa z naciskiem następujących słów: "We wszystkich częściach Europy znajdujemy przygotowane szafoty by karać zbrodnie przeciw religii. Wszędzie widziano sceny, które zasmucają duszę. Rzym jest jedynym wyjątkiem do tej reguły. Do rzadkości należy, by papieże uzbrojeni w trybunał nietolerancji rozlali kroplę krwi. Natomiast protestanci i filozofowie przelewali ją strumieniami – tak "są upici krwią męczenników", że nawet o tym nie wiedzą, że oni piją!
Oto cel, który przodujący posłańcy rytualizmu osiągnęli w pół wieku. Czy można wątpić, że tysiące duchownych i laików, którzy w kilka lat obrali tę samą ścieżkę, dotrą do tego samego celu?
ZAKUSY RYTUALIZMU
Wierzę zatem, podsumowując tę część naszego tematu, że rytualizm jest rozpaczliwą, lecz zdumiewająco podstępną próbą wielkiego nieprzyjaciela, by odzyskać dla Człowieka Grzechu to, co zostało mu wydarte przez Reformację. Jest to plan tak fascynujący, że już wielu wybrańców [?] zostało przez to zwiedzionych i poprowadzonych z powrotem do Rzymu jak owce na rzeź. Takim chciałbym znowu polecić uroczyste słowa Tregellesa: "Powtórne przyłączenie się do związku z romanizmem, ponowne wmieszanie się w jakiś sposób w podtrzymywanie rzymskiego bałwochwalstwa, ponownie umieściłoby naród protestancki pod władzą tych demonów, do których realnie wznosi się bałwochwalczy kult, bez względu na to, czy imiona, pod którym są adorowani, brzmią Jowisz czy Szymon Piotr, apostoł Chrystusa".
Trudno to wszystko powiedzieć dla kogoś, kto woli miłość, ktora przykrywa wiele błędów, a które krytyka obnaża. Jednak rozważając ten przedmiot nie mamy być obojętni na zboczenia innego rodzaju, które wkradły się do naszch nie-liturgicznych ciał. Dotychczas bowiem, o ile wiemy, kościoły liturgiczne nie wpadły w apostazję pieca kuchennego, który zamienia tak wiele naszych podziemi kościelnych w miejsca ucztowania. Ani też nie zostały one usidlone przez herezję rozrywkową, która ustanawia wszelkiego rodzaju pokazy i wystawy aby zabawić masy nie uczęszczające do kościoła i zainteresować je Ewangelią. Więc tu i teraz ubolewamy nad tymi rzeczami i podnosimy nasze ostrzeżenie przed nimi, jako kolejnym narzędziu nieprzyjaciela dla zepsucia i osłabienia Kościoła Bożego.
Chociaż więc mamy się pilnować, żebyśmy i my sami nie zostali skuszeni, to jednak musimy ostrzec naszych sąsiadów przed śmiertelnym oczarowaniem rytualizmem. Bierzemy do ręki katechizm obrzędowy i widzimy, że od początku do końca pokryty jest domieszkami Niewiasty w szkarłacie [Obj. 17:4] – odrodzenie przez chrzest, ofiara eucharystyczna, spuścizna apostolska, modlitwy za umarłych, wstawiennictwo za dusze zmarłych. Znakomity autor tego katechizmu jest tak rozkochany w papiestwie, że porzuca wszystkie protestanckie kręgi i staje się jego stronnikiem, deklarując, że trzema głównymi gałęziami świętego kościoła katolickiego są: Kościół rzymski, Kościół grecki oraz Kościół anglikański. Jego zdaniem ciało w ten sposób utworzone jest prawdziwym kościołem katolickim "ponieważ trwa przez wieki, naucza wszystkie narody i podtrzymuje wszystką prawdę".
Widzimy, że protestanccy duchowni są tak zachwyceni tym, co reformatorzy zwykli nazywać "błyskotkami Antychrysta", iż pozwalają sobie na to, aby byli na nowo, krok po kroku, przyodziewani w porzuconą odzież Babilonu, tak dalece, że pewien pisarz opisuje biskupa Lincolna jako "ozdobionego mitrą i złotą szatą, z jej lamówkami tak bogato zdobionych ametystami, perłami, topazami i chryzolitami osadzonymi w srebrze, aby olśnić widza".
Kiedy to wszystko widzimy, jesteśmy pobudzeni, aby z uroczystą powagą powtórzyć ostrzeżenie Bradforda, męczennika Smithfieldu: "Och Anglio, strzeż się Antychrysta; strzeż się, aby cię nie oszukał.
TEOZOFIA I SPIRYTYZM
Teozofia jest najnowszą religią transcendentalistów. Osłabiona niewiara naszych czasów stara się znaleźć w tej religii ulgę w nudzie zaprzeczania. Nie wiemy, jak opisać to, co przyjmuje nazwę "okultyzmu", jak zobrazować doktryny, które utrzymują, że są ukryte przed wszystkimi oprócz wtajemniczonych. Wystarczy powiedzieć, że zasadniczo chodzi tu o buddyzm, który szuka podbojów na ziemiach chrześcijańskich. "Światło Azji" ofiaruje się tym, którzy odwrócili się od "światła Chrystusa". Teozofia ma swoje kręgi w wielu naszych wielkich miastach, gdzie jej okultystyczna filozofia jest pilnie studiowana, choć zwolenników ma niewielu w porównaniu ze spirytyzmem. Jest ona religią elity literackiej, podczas gdy ten drugi interesuje zwykłych ludzi. Jeśli zapytujemy ją o doktryny, mówi nam, że są one takie same, jak "święte tajemnice starożytności". Wpaja bardzo osłabioną filozofię ewolucji. Naucza o preegzystencji i transmigracji, czyli wędrówce dusz, a także instruuje swoich uczniów, jak przez surową ascezę mogą kultywować to, co nazywa się "PAMIĘCIĄ INTUICYJNĄ". Dzięki tej pamięci mogą oni wnikać głęboko w to, co wiedzieli w zamierzchłych wiekach. Poniższy dwuwiersz, naiwnie powtarzany, oświadcza:
"Zstępujące duchy rozmawiały z człowiekiem
i opowiedziały mu nieznane tajemnice świata".
Słowa te dają najbardziej rozsądną wskazówkę co do pochodzenia tych teorii. Ich kredem są "od początku do końca doktryny demonów". Żadnego osobowego diabła, a to, co jest mistycznie nazywane diabłem, stanowi zaprzeczenie i przeciwieństwo Boga. Nie ma tam pokuty, z wyjątkiem "zjednoczenia" człowieka z samym sobą, nie ma też przebaczenia grzechów. Dusze są zobowiązane do wymazania swojej winy przez samo-naprawę. Cuda, tajemnice, ostateczne wyniesienie do pozycji bóstwa – są to przykłady artykułów ich złudnego kredo. Cały charakter i zawartość tych nauk, na ile dotąd zdołaliśmy je ogarnąć, są kolejną fazą szatańskiego złudzenia.
Teraz, jeśli porównamy te trzy systemy, licząc rytualizm jako rodzące się papiestwo, zauważymy, że one nadzwyczajnie zgadzają się ze sobą aby wypełnić zarysy przewidywanej apostacji. "Zabranianie małżeństwa" realizowane jest w celibacie romanizmu; wstrzemięźliwość teozofii i anty-małżeńską doktrynę narzuca spirytualizm; "nakaz powstrzymywania się od mięsa" przejawia się w przesądnych postach rytualizmu oraz nakazywaniu wtajemniczanym w dziwaczny buddyzm ścisłej abstynencji od mięsa; doktryny demonów objawiają się w magii i bałwochwalstwie, którymi rytualizm zastąpił czystą i prostą doktrynę obrzędu Chrystusa i które w wielu szczegółach mają wspólne pochodzenie z teozofią i spirytyzmem; wreszcie fantastyczne dokonywanie cudów, które charakteryzuje te wszystkie kierunki. Wszystkie te trzy złudzenia praktycznie zaprzeczają drugiemu przyjściu Chrystusa – doktryny, przed którą demony drżą. Spirytualizm i teozofia deklarują, że w nich samych ma miejsce obiecana epifania Chrystusa. Oto bowiem rytualizm poprzez swą doktrynę przeistoczenia sprawia, że Komunia ogłasza "rzeczywistą obecność Chrystusa" w ciele i krwi, gdy tymczasem Pan nakazał, abyśmy ogłaszali Jego prawdziwą nieobecność do czasu, "aż On przyjdzie" – mam tu oczywiście na myśli nieobecność cielesną.
ERUPCJA ZŁYCH DUCHÓW
Jakie jest zatem prorocze znaczenie tego wszystkiego, o czym powiedzieliśmy? Wydaje mi się, że zgodnie z przepowiedniami Pisma Świętego jesteśmy świadkami wybuchu aktywności złych duchów, które ponownie działają potężnie wzdłuż swoich ulubionych kierunków – rytualizmu, przesądu i filozofii.
Dużo słyszymy o niedowiarstwie i komunizmie, że "przewodzą" one w nurcie, który wyłoni Antychrysta jako osobę. Wierząc, że Antychryst przyszedł dawno temu i że został on ukoronowany kilka lat temu w bazylice świętego Piotra w Rzymie jako ubóstwiany człowiek – nieomylny i najwyższy, widzę w obecnym biegu wydarzeń raczej finał jego ucieleśnienia niż jego ostateczne przewodnictwo. Tak jak w przypadku Chrystusa, podobnie jest w przypadku "Człowieka Grzechu": głowa jest ujawniona najpierw, natomiast ciało gromadzone przez wszystkie generacje "rośnie we wszystkich rzeczach do tego, który jest głową". Kariera Antychrysta jest bowiem dokładnie parodią i fałszywym odpowiednikiem tego, co odnosi się do Chrystusa.
Jeżeli mówicie, że "Antychryst nie może być systemem, lecz musi być osobą, skoro jest pewne, że Chrystus jest osobą", to przypominam wam, że w opisie słowo Chrystus nie zawsze oznacza pojedynczą osobę. Oto bowiem w 1 Kor. 12 Apostoł opisuje ciało wierzących, zgromadzane do Pana przez cały czas, z jego różnorodnymi darami i funkcjami, i tę zbiorową całość, z wieloma członkami, a "wszyscy ochrzczeni przez jednego ducha w jedno ciało", nazywa Chrystusem, grec. Ho Christos. Podobnie się rzecz ma z tym niegodziwym systemem, który posiada różne urzędy i administracje, a jednak ochrzczony jest w jedność przez "ducha, który teraz działa w synach niedowiarstwa" i jako taki jest Antychrystem. Jeden jest Głową Ecclesii, a drugi jest głową Apostazji. Lecz [w każdym przypadku] głowa i ciało są tak identyczne, że noszą tą samą osobistą nazwę.
Lecz mówicie: "Przecież jest on nazwany Człowiekiem Grzechu, a zatem musi to być osoba".
Niekoniecznie. Apostoł mówi bowiem o ciągnącej się przez wieki linii wierzących, pochodzących zarówno z Żydów, jak i z Pogan, "aby z dwóch stworzyć w sobie jednego nowego człowieka" [Efez. 2:15].
Nie mogę uwierzyć, że "Tajemnica Nieumiejętności", o której Paweł twierdził, że działa już w jego czasach, trudzi się od prawie dwóch tysięcy lat, aby wydać jednego krótko-wiecznego człowieka, który jest tak wszechwładnie niegodziwy, że papieski Antychryst z krwią pięćdziesięciu milionów męczenników na swoich szatach jest zbyt mało znaczącym grzesznikiem, by go dla porównania wymieniać.

Teraz już słyszę, jak często gęsto sypią się sprzeciwy:
"Ale czyż nie jest on otwartym niedowiarkiem, skoro jest powiedziane, że zaprze się Ojca i Syna?
Przeszukaj swoje konkordancje w poszukiwaniu znaczenia słowa "zaprzeczać, zapierać", a zobaczysz, że ono niezmiennie oznacza apostazję – odstępstwo i fałszywe wyznanie.
Lecz czyż nie jest on WCIELENIEM SZATANA skoro nazywa się go "synem zatracenia"?
Owszem, jeśli chodzi o Judasza to ten został nazwany "synem zatracenia". Jest napisane, że "Szatan wszedł do Judasza Iskarioty". Lecz on był daleki od ateistycznego zaparcia się Chrystusa, ponieważ wyznał Go otwarcie, mówiąc: "Witaj, Mistrzu", a następnie zdradził pocałunkiem.
Ale czyż Antychryst nie jest bezbożnym bluźniercą, skoro ma on "usta mówiące wielkie rzeczy i bluźnierstwa?"
Mamy tu znowu fałszowanie Chrystusa, ponieważ Chrystus został dwukrotnie bezpodstawnie oskarżony o bluźnierstwo. Raz, gdy Mu zarzucano, że czynił siebie równym Bogu przez twierdzenie, iż jest Synem Bożym, i drugi raz dlatego, że pozwalał sobie na odpuszczanie ludziom grzechów. Tymczasem papież jest słusznie oskarżany o bluźnierstwo na obu tych podstawach, ponieważ nazywa siebie bluźnierczo Bogiem oraz uzurpuje sobie prawo przebaczania grzechów. Aleksander VI oświadczył: "Cezar był człowiekiem; Aleksander jest Bogiem".
Ale czy nie musi być on Żydem, ustanowionym w Jerozolimie, skoro mówi się, że "zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga?".
Nie. To szczególne wyrażenie, "świątynia Boga", nigdy, ani w jednym przypadku w Nowym Testamencie nie stosuje się do świątyni w Jerozolimie, ale zawsze do Kościoła, Ciała Chrystusa, do jego Głowy lub do jego członków, w niebie lub na ziemi.
Ale czy Duch Święty mógł nazwać to "świątynią Boga", która stała się odstępcą?
Jest to tak samo możliwe, jak było możliwe dla Chrystusa nazwać odstępcą Kościół Laodycei, o którym powiedział, iż "wyrzuci go z ust swoich".
Ale czy pogląd ten nie zobowiązuje do interpretacji czasu dzień za rok, skoro kariera Antychrysta miała trwać trzy i pół roku, gdy tymczasem system papieski ciągnie się przez wieki?
Tak, jest to przykład długości proroczego okresu, co do którego panuje jednomyślność, że wypełnił się. Siedemdziesięt tygodni Daniela wykazuje, że w skali dzień za rok jest on właściwie okresem 490 lat i można to przyjąć jako wskazówkę do proroczego czasu Objawienia.
Lecz odpowiecie: Jeżeli Duch Święty w Apokalipsie miał na względzie lata, to dlaczego nie powiedział wyraźnie że chodzi o lata?
A dlaczego, pytam, gdy miał on na względzie kościoły, posłańców, królestwa, królów i epoki, mówi on, świeczniki, gwiazdy, bestie, rogi i trąby? Skoro ma miejsce użycie miniaturowych symboli na przedstawienie większych rzeczy, to jest przecież odpowiednie, aby towarzyszący im czas został również podany w miniaturze! Przez użycie literalnych dat obraz uległby zniekształceniu. To tak, jakbyście mieli umieścić naturalnej wielkości oko na niewielkiej fotografii.
Powiedziałem, że Antychryst jest fałszywym naśladownictwem Chrystusa. Gdy Szatan zaofiarował Chrystusowi wszystkie królestwa świata, jeśli tylko upadnie i odda mu cześć, Pan odmówił. Przyjął natomiast nadchodzące odrzucenie i ukrzyżowanie oraz oczekiwał na czas Ojca, gdy królestwa świata staną się królestwem naszego Pana i Jego Chrystusa [Obj. 11:15]. Tymczasem papieski Antychryst przyjął królestwa tego świata, uległ pokusie, gdy tylko została przed nim wystawiona. Ogłosił się "królem królów", obwieścił że królestwo przyszło i że na nim wypełniło się proroctwo Pisma Świętego: "Panować będzie od morza do morza i od rzeki do rzeki, aż po krańce ziemi" [Zach. 9:10].
Oblubienica Chrystusa – Kościół – pozostała jakby opuszczona na świecie, by dzielić odrzucenie i krzyż swego Pana, znosić obecne cierpienie i pozorne wdowieństwo oraz czekać na powrót Oblubieńca. Ale nierządna oblubienica, Antychryst, przyjęła ziemski tron i obecną chwałę, i mówi chełpliwie: "Zasiadam jak królowa i nie jestem wdową i z pewnością nie zaznam żałoby" [Obj. 18:7]. Czyż nie widzimy, że jest to uzurpacja przez Człowieka Grzechu zwierzchnictwa nad Kościołem? Czyż nie jest to przedwczesne uchwycenie królestwa i ustanowienie fikcyjnego tysiąclecia [millenium] pod rządami pseudo-Chrystusa, które niszczy milenijną nadzieję Kościoła i kaziło generację za generacją ZŁUDZENIEM OBECNEGO PANOWANIA i obecnego królestwa, podczas gdy Chrystus jest jeszcze nieobecny w swoim stadku?
Ale ten nieprzyjaciel Boga i Jego świętych musi wkrótce dojść do swego końca. W proroctwie Daniela i w liście do Tesaloniczan ten koniec rozłożony jest na dwa etapy. Pierwszy jest stopniowy, a drugi nagły i kompletny. Daniel mówi: "Odbiorą mu władzę jego, by go zniszczyć i zniweczyć do końca". Apostoł Paweł zaś podaje (2 Tes. 2:8): "Którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci objawieniem swego przyjścia" [grec. Te epifaneia tes parousias]. W naszej generacji proces niweczenia tego systemu przebiega z ogromną siłą poprzez tchnienie ust Pana, polegające na ogólnoświatowym rozpowszechnianiu natchnionych Pism.
Pismo mówi: "Biada ziemi i biada morzu, bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu". Kieruje nim energia rozpaczy. Wysyła on swoje legiony, aby działały wzdłuż różnych linii, widzialnych lub niewidzialnych, a one wszystkie zbiegają się w jednym centrum, wychodzą z jednej głowy. Na linii klerykalnej zabiega o pokrzyżowanie dzieła Reformacji przez ponowne sugerowanie papieskiego kultu w naszych kościołach. Na linii przesądu usiłuje on oczarować bezbożne i ciekawskie tłumy mocą nieczystych duchów. Na linii kultury stara się podrzucić literackiej elicie rozwodnione pogaństwo jako dodatkową piękną religię.
Ale te rzeczy raczej dodają nam otuchy niż nas zasmucają, ponieważ wszystkie cienie zwiastują świt. Zbawienie Kościoła oznacza zniszczenie Antychrysta, a to samo Pismo Święte, które przemawia do nas tak potężnie dzisiaj, gdy jeszcze panuje zło: "Jeszcze bowiem za krótką, za bardzo krótką chwilę przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się", mówi również: "A Bóg pokoju zetrze wkrótce Szatana pod waszymi stopami". Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa niech będzie z wami, Amen.
STRZEŻCIE SIĘ SILNYCH ZŁUDZEŃ ANTYCHRYSTA
To wszystko, co przedłożyłem, oznajmiam z niewymownym smutkiem. O tym wszystkim mogę myśleć jedynie z płaczem i wołaniem: "Och Oblubienico Chrystusa, jakże wzmogli się ci, którzy okradają ciebie z twojej niewinności!"
Ludzie i bracia: Jesteśmy tutaj dla szczerego i uprzejmego przedyskutowania pewnych wielkich proroczych kwestii. Wśród nich nie ma ważniejszej rzeczy, która wpływa na nasze obecne świadectwo niż ta, której dopiero co dotknąłem.
Nie muszę wam przypominać, że jednym z pierwszych zadań, którego przed pięćdziesięcioma laty zobowiązali się podjąć rytualni przywódcy, było pozbycie się protestanckiej interpretacji Antychrysta z jego głową, papieżem Rzymu. Desperacja, z jaką borykali się oni przy tym zadaniu będzie oczywista dla tych, którzy przeczytali esej Newmana na temat "Człowieka Grzechu", a zwłaszcza zwrócili uwagę na to, z jaką żarliwością zmaga się on ze złowieszczym powiedzeniem Grzegorza Wielkiego, że "każdy, kto przyjmuje lub pragnie tytułu powszechnego biskupa, jest poprzednikiem Antychrysta".
Jeśli będę musiał stanąć po którejś ze stron w tej kwestii, moje uczucie będzie raczej z Latimerem, Cranmerem i Bradfordem, których wizja została rozjaśniona przez ognie męczeństwa pozwalające im rozpoznać ich prześladowcę i nazwać go po imieniu, niż z Manningiem i Newmanem, których oczy przykuwa urok średniowiecza.

Lecz my nie uciekamy się do człowieka, ale do niezawodnego słowa proroczego. Mówię raczej o Księdze niż o jakichkolwiek ludzkich książkach i wyrażam przekonanie, że papieski "Człowiek Grzechu" został tysiące lat temu tak dokładnie sfotografowany proroczą kamerą, że żaden detektyw nie potrzebowałby jakiegoś innego opisu niż ten, który znajduje się na stronach Biblii. Przypuśmy, że wziąłby te fotografie wykonane przez proroka Daniela, apostołów Jana i Pawła i zacząłby przewracać świat do góry nogami w przeszukiwaniu postaci z tych fotografii. Jestem przekonany, że ten sam detektyw zatrzyma się w Watykanie, tam przez kilka chwil będzie wpatrywał się w papieża, który siedzi tam i gryzie kość nieomylności zdobytą w 1870 roku i który usiłuje pochwycić inną kość, doczesnej zwierzchności, utraconą w tym samym roku, a następnie położy na nim rękę i powie: "Jesteś ścigany przez sąd Najwyższego, abyś odpowiedział na oskarżenie pewnych dusz pod ołtarzem, które zostały zabite dla słowa Bożego i dla świadectwa, które złożyli, i które wołają donośnym głosem: Kiedyż, Panie, święty i prawdziwy, rozpoczniesz sąd i pomścisz krew naszą na tych, co mieszkają na ziemi? [Obj. 6:10]".
Moi bracia, przeszukajmy na nowo Pismo Święte i bądźmy pewni, że ono nie nakazuje nam, abyśmy uciszyli nasze świadectwo przeciwko Człowiekowi Rzymu jako Antychrystowi.
W.T.1896; R-1990
Dodał: Andrzej