Artykuł z Watch Tower - luty 1915 roku (R-5630)
Uwaga: Komentarze z kolorową czcionką dodane współcześnie.
Liczne zawody badaczy Biblii w ich usiłowaniach odgadnięcia czasu powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa i ustanowienia na ziemi upragnionego Królestwa doprowadziło wielu do ogromnego zniechęcenia czy wręcz odrazy do proroctw czasowych i wszelkich dalszych dociekań w tej dziedzinie. Sytuacja w Domu Wiary jest więc dzisiaj taka, że już samo przytaczanie dat rozwijającego się Planu Wieków wywołuje bardzo mieszane uczucia, od zdziwienia i niedowierzania po irytację i drwiny. Jakiej więc reakcji można spodziewać się ze strony słuchaczy, gdy mówimy im, że dnia 21 września 1914 roku Pan Bóg odebrał władcom ziemskim prawo rządzenia światem?
A tak właśnie przez kilkadziesiąt lat głosił założyciel ruchu Badaczy Pisma Świętego C.T. Russell w oczekiwaniu na wielki zwrot w dziejach – "dopełnienie Czasów Pogan" w roku 1914 i w następstwie zupełne obalenie władz tego świata (Łuk. 21:24). Jego niezachwiana wiara, że taki zwrot nastąpi opierała się wyłącznie na przesłankach Pisma Świętego. Sam wierzył głęboko i do takiej wiary zachęcał innych, że zależności czasowe zawarte w Biblii pochodzą od Boga i zostały nam przekazane przez Jego natchnionych proroków. Przez długi czas te zależności z konieczności były utajnione, "zapieczętowane", bo wcześniej zniechęcałyby długością czasu oczekiwania, ale obecnie zostały odtajnione, aby lud Boży miał zupełną orientację w biegu końcowych wydarzeń.
Izrael obchodził dwa początki roku, religijny na wiosnę i cywilny w jesieni. Naród ten, wraz ze swoimi królami "siedzącymi na tronie Jahwe" był figuralnym królestwem Bożym. Do czasu jednak. Jesienią 607 roku p.n.e. król Nabuchodonozor zdobył Jeruzalem, zburzył jego mury, spalił świątynię i królestwo izraelskie przestało istnieć. Tron Jahwe, który królowie izraelscy zmuszeni byli opuścić miał odtąd pozostawać pusty do czasu, aż zajmie go Boży Syn, Jezus Chrystus, w czasie swojego drugiego przyjścia (Ezech. 21:25-27; Obj. 20:11).
W czasie tak pojmowanego bezkrólewia, Wszechmocny Bóg dozwolił na uniwersalne rządy władców pogańskich. Król babiloński był pierwszym z nich. Tym samym rozpoczęły się tzw. Czasy Pogan, przy czym okres panowania ziemskich królów miał trwać 2520 lat, czyli do jesieni 1914 roku. Wyjaśnia to, dlaczego C.T. Russell z całą stanowczością wskazywał na dzień 21 września 1914, czyli na początek Nowego Roku według kalendarza żydowskiego (Rosz Ha-Szana; pierwszy dzień miesiąca Tiszri), jako koniec Czasów Pogan (606,25 + 1913,75 = 2520).
Czytelnicy Pisma Świętego znajdą w nim bez trudu różne tajemnicze proroctwa dotyczące czasu, a więc długości trwania pewnych okresów a nawet wskazanie dokładnych przełomów, jak ten z Obj. 9:15, "godzina, dzień, miesiąc i rok". Co więcej, Autor Biblii nie tylko dał te terminy, ale również potwierdził uroczystą przysięgą obietnicę ich dotrzymania (Dan. 12:7; Obj. 10:5-7). Zatem ci, którzy traktują Pismo Święte jako Słowo Boże, którzy głębiej go pojmują, zdają sobie sprawę z tego, jak ważną rzeczą są wszystkie jego wskazówki czasowe oraz jak wielkim afrontem wobec naszego Pana byłoby lekkie traktowanie złożonej przez Niego przysięgi.
Na kilka lat przed 1914 rokiem stawało się coraz bardziej wyraźne, że bieg wydarzeń nie rokuje wypełnienia wszystkiego, co ten rok miało poprzedzić. Chodziło zwłaszcza o tzw. ożywienie Obrazu Bestii, czyli nadzwyczajną aktywność sekt protestanckich należących do Federacji Kościołów. Niemniej jednak wybuch I Wojny światowej napełnił Dom Wiary entuzjazmem. Był to przecież oczywisty dowód na to, że proroctwo o końcu Czasów Pogan zostało odczytane trafnie. Entuzjazm nie mógł być wiele mniejszy w lutym następnego roku, gdy brat Russell pisał niżej zamieszczony artykuł, jednak towarzyszyła temu niepewność co do czasu i okoliczności uwielbienia Kościoła. Do śmierci założyciela ruchu badaczy Biblii oczekiwane wypełnienie proroctw nie nastąpiło, a tymczasem wojna wywołała ogromny posłuch dla Prawdy i napływ licznych ochotników do poświęcenia się Bogu na służbę. To wszystko musiało pobudzić Autora artykułu do studzenia nastrojów tych, których wiara nie do końca chciała godzić się z faktami.
OBECNY OBOWIĄZEK I PRZYWILEJ ŚWIĘTYCH
"Wołaj donośnie, nie wstrzymuj się, podnoś swój głos jak trąba i oznajmij mojemu ludowi ich przestępstwa, a domowi Jakuba ich grzechy. Mimo że szukają mnie każdego dnia i chcą poznać moje drogi, niczym naród, który czyni sprawiedliwość i nie opuszcza sądu swego Boga. Pytają mnie o sądy sprawiedliwości i pragną zbliżyć się do Boga" (Izaj. 58:1,2).
Rozumiemy, że Pan poprzez proroka Izajasza opisuje tutaj stan nominalnego ludu Bożego. Słowa te prawdopodobnie miały zastosowanie w czasach proroka, ale uważamy, że mają one specjalne zastosowanie w naszych czasach. Gdybyśmy mieli postrzegać te słowa jako ogólne stwierdzenie, mające zastosowanie w dowolnym czasie, wydawałoby się, że odnoszą się one do niektórych, którzy są naprawdę ludem Bożym, a także ogólnie do Domu Jakuba. Prorok mówi o pewnych występkach ludu Bożego, błędach i grzechach Domu Jakuba (Izraela według ciała) – a szczególnie o ciężkich występkach.
Stosując to do obecnego czasu, rozumielibyśmy, że ludem Pana są ci, którzy znajdują się w relacji przymierza z Bogiem. Ci są Jego prawdziwym ludem, a nikt inny. Tych, którzy są w przymierzu z Bogiem jest stosunkowo niewielu. Ogromna masa ludu Bożego, wyznawców jedynie z imienia, popełniła wiele wykroczeń przeciwko Boskiej woli i Jego Prawu. Wielu z nich zupełnie nieświadomie podąża za ślepymi przywódcami ślepych, kierującymi się wyznaniami wiary z mrocznej przeszłości. Termin "dom Jakuba" jest jednak terminem wyróżniającym, odnoszącym się wyłącznie do Żydów, starożytnego ludu Bożego, ludu Przymierza.
Lud Pański w obecnym czasie, czyli ci, którzy posiadają światło Prawdy, jakie teraz jaśnieje z Jego Słowa powinni, gdy mają ku temu odpowiednią sposobność, wykazywać dzisiejszemu chrześcijaństwu, a zwłaszcza tym, którzy wyznają, że są ludem Bożym, ich błąd, pokazywać im, gdzie odeszli od Słowa Bożego, gdzie ich postępowanie nie jest zgodne ze Złotą Regułą ["Cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie"; Mat. 7:12] itp. Co więcej, jeśli mają sprzyjającą okazję, mogą wskazać Żydom powody, dla których znajdują się oni w obecnym stanie odrzucenia. Ale nie byłoby rzeczą dobrą posuwać się do gromienia ich, czy to ogółu, czy jakiejś jednostki.
Takie postępowanie nie przynosi wiele dobrego. Sama Prawda ma być mieczem. Właśnie ona, czyli Słowo Boże jest tym ostrym obosiecznym mieczem. Dzieło, jakie ktokolwiek z nas chciałby wykonać z pominięciem Słowa Bożego byłoby jedynie nieudolną partaniną, gdyż to "Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne rozsądzić myśli i zamiary serca". Przy odpowiednich okazjach mamy "wołać donośnie, nie wstrzymywać się" w wykazywaniu, co Pismo ma do powiedzenia. Nie oznacza to, że możemy ludzi znieważać. Ambasadorowie Boga nie mają upoważnienia do obrażania kogokolwiek. Niemniej jednak używając uprzejmych słów możemy zwrócić uwagę na dzisiejsze warunki, niebezpieczeństwa, które stoją teraz przed światem, oraz właściwą pozycję, jaką powinni zająć ci, którzy całkowicie naśladują Pana.
POZÓR POBOŻNOŚCI BEZ JEJ MOCY
Słowa rozważanego tekstu są zgodne ze słowami proroka Izajasza (29:13), przytoczonymi przez naszego Pana. Prorok oświadcza tam: "Ten lud zbliża się do mnie swymi ustami i czci mnie swymi wargami, a jego serce jest daleko ode mnie"; "ale" – jak Mistrz oddał słowa proroka – "na próżno mnie czczą, ucząc nauk, które są przykazaniami ludzkimi" (Mat. 15:9). Tłumaczenie wersetu drugiego naszego tekstu nie jest całkiem tak jasne, jak być może mogłoby być. Myśl, jaką zawiera wydaje się być następująca: Z pozoru codziennie mnie szukają, z pozoru rozkoszują się poznaniem moich dróg. Wielkim nakładem kosztów budują kościoły z wysokimi wieżami i wspaniałym wyposażeniem. Wiele kościołów ma imponujące wizerunki świętych lub wielkie obrazy odznaczające się pięknym wyglądem zewnętrznym. Mają bogate, melodyjne dzwony wybijające słodkie hymny; takie jak "Bliżej, mój Boże, do Ciebie", "Skała Wieków" itp. Do śpiewania hymnów mają dobrze wyszkolone chóry. Mają wysoko wykształconych pastorów, którzy są utalentowanymi mówcami i wygłaszają elokwentne rozprawy. Na zewnątrz prezentują oni niezrównaną gorliwość w zabieganiu o sprawiedliwość; już na pierwszy rzut oka wydaje się, że mają się dobrze. Wyznaczają rokrocznie Dzień Dziękczynienia i organizują duże zbiórki na rzecz ubogich; płacą wysokie pensje swoim kaznodziejom; zbierają pieniądze na misje.
Jest to wszystko bardzo podobne do tego, co miało miejsce w czasach naszego Pana, podczas Jego pierwszego przyjścia. Wtedy Pan powiedział: "Obchodzicie morza i lądy, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy się nim stanie, czynicie go synem Gehenny dwa razy takim jak wy sami"; jest on o wiele gorszy niż był przedtem, zanim się nim zajęliście (Mat. 23:15).
Widać wielką gorliwość w kultywowaniu tradycji ludzkich, w propagowania ludzkich teorii, we wspieraniu interesów wyznaniowych, w wynajdywaniu różnych i licznych sposobów na przyciągnięcie świata dla zdobycia jego wpływów i pomocy finansowej. Na przykład: Święto Dziękczynienia zostało wydzielone we wczesnej historii Nowej Anglii. Dawno temu zwyczajem w Stanach Zjednoczonych stało się wyznaczenie ostatniego czwartku listopada jako dnia dziękczynienia Bogu za kolejne żniwo. Gubernator stanu Massachusetts jako pierwszy podjął się tego zadania; następnie gubernator innego stanu podążał za nim; potem kolejny; aż zwyczaj ten przejął prezydent Stanów Zjednoczonych. Wreszcie stało się ogólnym zwyczajem, że prezydent jako pierwszy wydaje co roku rozporządzenie, po czym następuje proklamacja każdego z gubernatorów stanowych ogłaszająca ten dzień jako święto państwowe. Wtedy banki i miejsca prowadzenia działalności gospodarczej są na ogół zamknięte, aby ludzie mogli być wolni, aby mogli spotykać się na chwałę i dziękczynienie Bogu za błogosławieństwa roku. Ten zwyczaj wciąż się utrzymuje.
W uszach ludzi z innych narodów, opowiadanie o tym zwyczaju, mogłoby zabrzmieć jak wiadomość, że ludzie w Stanach Zjednoczonych są zgromadzeniem świętych. Te narody mogłyby powiedzieć: Nie wystarczyło, że centralny rząd Stanów Zjednoczonych wydał takie zarządzenie, bo oto każdy ze stanów to samo czyni; i robią to co roku. Właściwie, gdyby nawet prezydent Stanów Zjednoczonych był człowiekiem niewierzącym, oczekiwano by od niego, że zastosuje się do zwyczaju i dokona tej proklamacji. Gdyby też jakiś gubernator stanu był katolikiem, protestantem czy ateistą, oczekiwano by od niego, że postąpi podobnie. Stało się to zwyczajem, tak regularnym, jak obracanie się wskazówek na zegarze.
Jednak bardzo niewiele osób myśli o tym dniu inaczej niż jako o przyjemnym dniu wolnym od pracy, kiedy mogą zjeść smaczny obiad i ogólnie dobrze się bawić. Bardzo mało uwagi – w rzeczywistości żadnej – poświęca ogromna większość temu, co jest prawdziwem rysem tego święta, czyli dziękczynieniu Bogu. Podobnie jest ze zwyczajami wśród innych narodów świata. Gdybyśmy byli w kraju muzułmańskim, zobaczylibyśmy, że o godzinie dwunastej każdy mahometanin, bez względu na to, co w danej chwili robi, natychmiast zatrzymuje się na chwilę modlitwy do Allaha. Ktoś, kto nie ma głębszej wiedzy mógłby z tego wnioskować, że mahometanie są bardzo świętymi ludźmi, bardzo uczciwymi i prawymi we wszystkich swoich działaniach. Miejmy więc lepiej oczy otwarte na to wszystko. Wiele bowiem rzeczy, które dzisiaj wszędzie widzimy, stanowi jedynie mechaniczną formę, zewnętrzny przejaw – pozór pobożności bez jej mocy.
OCZYWISTE FAKTY W DZISIEJSZYM CHRZEŚCIJAŃSTWIE
W naszym tekście Prorok oświadcza, że prawdziwe dzieci Boże powinny podnosić swój głos, głośno wołać i mówić tym, którzy mienią się być ludem Bożym o ich występkach. Wydaje się to zawierać sugestię, że zachodzi bardzo szczególna potrzeba publicznego zwracania uwagi na fakt, iż w imię religii praktykuje się wiele obłudy. Jeśli weźmiemy pod uwagę naród brytyjski, rosyjski lub niemiecki, to one wszystkie posiadają bardzo surowe prawa religijne. Kiedyś były jeszcze bardziej surowe – tak surowe, że nam, którzy głosimy teraźniejszą Prawdę nie pozwolono by tam egzystować; tak surowe, że narażalibyśmy się na niebezpieczeństwo utraty życia. A jednak ilu ludzi w tych krajach naprawdę służy Bogu i postępuje zgodnie z instrukcjami Jego Słowa jakie zostały dane dzieciom Pana? Który z tych rządów w swoich stosunkach z innymi narodami postępował lub postępuje zgodnie ze Złotą Zasadą nauczaną przez Zbawiciela ["Wszystko, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie"; Mat. 7:12]? Co pod tym względem pokazuje historia, przeszłość i teraźniejszość?
Nie uważa się obecnie za konieczne ani też za właściwe aby wołać głośno na ulicach – opinia publiczna nie jest już dłużej nieświadoma. Wszystkie te rzeczy, o których mówimy, są krytykowane w gazetach i gdzie indziej. Jeśli chodzi o nietolerancję religijną, prawie wszystkie wyznania mają swój udział w prześladowaniu innych. Mimo że obecnie rzadko stosuje się brutalne prześladowania, to nie wydaje się, żeby dziś było w sercach więcej prawych uczuć niż dawniej. Jeśli mamy właściwą ocenę tej sprawy, to tylko około jedna dziesiąta wszystkich kaznodziejów posiada jakąkolwiek wiarę w to, że Biblia jest Słowem Bożym. Jeśli tak jest, to po prostu żyją oni jedynie na wysokim poziomie moralnym, chociaż nie wiemy, czy dotyczy to pastorów bardziej niż świata w ogólności. W tym wszystkim zawiera się wiele religijnej formalności. Te sto osiemdziesiąt tysięcy kaznodziejów nadal czerpie swoje teksty z Biblii, tak jak dawniej, ale aprobuje jedynie te zarysy Boskiego Objawienia, które ich zdaniem dobrze współbrzmią z Wyższą Krytyką i ogólną orientacją. Jak się wydaje Pan przez Proroka odnosi się do tych warunków.
Nie uważamy, że powinniśmy wołać w jakikolwiek niestosowny sposób – chodzić do kościołów i tam głośno wołać. Uczęszczający do tych kościołów mają prawo się w nich spotykać i być tak uczciwymi jak im się podoba, lub być tak obłudnymi jak im się podoba. Nie wypada też chodzić po ulicach z głośnym wołaniem. Istnieje bardziej odpowiedni i skuteczny sposób na podniesienie alarmu.
Jako godny uwagi przykład obecnej postawy w posłudze nominalnego kościoła przytaczamy przypadek Wielebnego Doktora Akeda. Nasza wzmianka o tym nie jest wyjawieniem jakiejkolwiek prywatnej sprawy, ponieważ doktor Aked osobiście ujawnił tę sprawę publikując ją w gazetach. Nie tak dawno temu pastor ten, ku własnej satysfakcji, obalił fakt narodzenia naszego Pana Jezusa z dziewicy i zlekceważył całą sprawę. Wielebny pan Aked jest bardzo zdolnym człowiekiem – stoi wysoko w oczach ludzi, kolegiów i pastorów. W San Francisco istnieje oddział Federacji Kościołów Chrześcijańskich, a na prezesa wybrano właśnie wielebnego pana Akeda.
Ktoś zaatakował pastora Akeda w gazecie i powiedział, że za swoje wypowiedzi powinien być "poddany dyscyplinie kościelnej", "pozbawiony habitu" itp. Doktor Aked powiedział, że sądzi, iż wszyscy rozumieją jego stanowisko, a następnie zgłosił rezygnację z funkcji przewodniczącego Federacji Kościołów. Wtedy człowiek, który uważał, że powinien on zostać pociągnięty do odpowiedzialności za swoje oświadczenia, został potraktowany jako winowajca, natomiast Wielebnego Akeda poproszono o wznowienie prezydentury. Tymczasem ów pastor publicznie oświadczył, że nie wierzy w ani jedno słowo z historii Odkupienia ludzkości – nie wierzy, że Jezus był kiedykolwiek istotą nadludzką. Fakt, że z bardzo nielicznymi wyjątkami pastor ten był wspierany na swoim stanowisku przez swoich kolegów pastorów dowodzi, że ciało dzisiejszej posługi duchowej niestety upadło, oni zaś są "ślepymi przewodnikami ślepych".
PRACA KRÓLESTWA PO TEJ STRONIE ZASŁONY
Nie jesteśmy zaskoczeni tymi warunkami, gdyż już dawno temu zostały przepowiedziane w Słowie Bożym. Zapewniono nas w tym Słowie, że nasze czasy będą świadkiem spełniania się proroctw w tym zakresie. Gdziekolwiek spojrzymy, jesteśmy świadkami rozpadu obecnego porządku, niezależnie od tego, czy obserwujemy te warunki ze społecznego, religijnego czy finansowego punktu widzenia. Dzierżawa władzy przez królestwa tego świata wygasła. Zostało przepowiedziane przez proroka Daniela, że "za dni tych królów", przed ich całkowitym obaleniem, Bóg Niebios ustanowi królestwo, które zmiażdży i rozbije na kawałki wszystkie królestwa ludzkie, królestwa przedstawione we śnie Daniela w postaci bestii. Kiedy te królestwa miały być dane "ludowi świętych Najwyższego", one miały zostać "rozbite na kawałki jak naczynie garncarza". To daje do zrozumienia, że w pewnym sensie Pan obejmie je w posiadanie zanim zostaną całkowicie obalone. Czyli że niektóre królestwa ukazane w posągu władzy pogan będą jeszcze w tym czasie istnieć. Jaki zatem czas oznacza wyrażenie "za dni tych królów", kiedy to Królestwo Boże miało zostać ustanowione w mocy?
CZAS UDERZENIA POSĄGU
Stwierdzenie w obliczu zaistniałych faktów, że światło, jakie C.T. Russell otrzymał od Boga nie było pełne, w niczym nie narusza jego autorytetu jako "wiernego sługi" (Mat. 24:45-47). Niewątpliwie zainicjował on rolę anioła z Objawienia 1:1 i 22:16, przez którego Pan Bóg zaczął wprowadzać klasę Jana w zrozumienie wydarzeń drugiej obecności swego Syna, Jezusa Chrystusa, poczynając od jej świtu w roku 1974. Ale tę rolę duchowego przewodnika Domu Wiary przerwała jego śmierć w jesieni 1916 roku. Okres ponad sto lat, jaki upłynął od tamtej chwili, zapisał się wieloma burzliwymi i wielkiej wagi wydarzeniami. Autor sześciu tomów Wykładów Pisma Świętego nie był świadkiem tych wydarzeń, więc nie było możliwości, aby napisał siódmy. Oto jego stanowcze stanowisko wyrażone w 1916 roku:
"Siódmy tom nie zszedł jeszcze z prasy, a zdradzę wam, że nawet nie został jeszcze przygotowany do druku (...) na tym poprzestaniemy aż do czasu, gdy Bóg udzieli nam więcej światła odnośnie Księgi Objawienia i wtedy podamy objaśnienie całej tej księgi. Uważamy, że Księga Objawienia jest bardzo ważna i bardzo chcielibyśmy o niej napisać, ale ponieważ jako całość nie jest przez nas jeszcze w pełni zrozumiała, a spekulacji i domysłów podawać nie chcemy, stąd też nie będziemy o niej pisać aż do czasu, gdy Pan sprawi, że stanie się jasna, jeśli chodzi o Biblię i jej wytłumaczenie. Zatem czekamy – czekamy na Pana. Wierzę, że w odpowiednim czasie Pan udzieli nam klucza, który otworzy tę księgę. Do tego czasu spokojnie czekamy. Objaśnienie otrzymacie tak prędko, jak Pan nam go udzieli. Jeżeli Pan poda je przez kogoś innego, to w porządku, lecz ja nie podam niczego, dopóki nie będę pewien". (KPiO-549 [646,3])
Jak wiadomo brat Russell nie doczekał klucza do księgi Objawienia. Niech zatem każdy zainteresowany tak ważną kwestią postawi sobie pytanie: Czy misja "wiernego sługi" z Mat. 24 (anioła z Obj. 1:1; 22:16) dobiegła końca wraz z jego śmiercią, czy też należało oczekiwać, że Pan obierze w przyszłości narzędzie, przez które dostarczy klucza do otwarcia ostatniej księgi Pisma Świętego?
Szczególną uwagę brata Russella przykuwał siedemnasty rozdział księgi Objawienia. Jego wypowiedź na temat proroczej wizji tego rozdziału, a zwłaszcza tajemniczych dziesięciu królów z wersetu dwunastego, przytacza książka "Dokonana Tajemnica" wydana w 1917 roku. Czytamy na stronie 314: "Rozdział ten jest kluczem do wszystkich proroctw zawartych w Objawieniu, a zakrytych dotąd tajemnicą (...) To odnosi się do zapatrywania papieży, że różni europejscy królowie w czasie obecnym nie otrzymali urzędowego pomazania przez papieża, a więc według zasady papieskiej nie otrzymali jeszcze swoich królestw. Jeżeli to jest prawdą, to oznacza to również, że jeśli papież pomaże tych królów i oświadczy, iż rządzą oni z Boskiego prawa, to wówczas otrzymają urzędownie władzę królewską i będą rządzić razem z papieżem i razem z papieżem będą stanowić bestię znowu przy władzy".
Autor powyższych słów odnosi się tutaj do postrzeganych w tym rozdziale dwóch kategorii królów, politycznych kochanków Wielkiej Nierządnicy. Tych z przeszłości i tych, którzy mieli stać się legalnymi królami dopiero w przyszłości, z chwilą, gdy ich papież namaści. Wielką Nierządnicą, władczynią nad królami ziemi jest bezsprzecznie Kościół Rzymsko-katolicki. Kochankami z własnego wyboru, szczerze oczarowanymi "wdziękami" rzymskiej nierządnicy, byli i są namaszczeni "chrześciańscy" władcy Europy, którym odstępczy kościół wpoił przkonanie, że papież jest zastępcą Chrystusa na ziemi, więc posłuszeństwo wobec niego jest ich świętym obowiązkiem. O tych królach mówi ogólnie Obj. 17:2, ale też wizja Obj. 18:9,10, gdzie ci królowie wpadają w panikę i lamentują na widok pożogi ogarniającej ich kochankę. Nie tyle z żalu, co raczej z przeczucia, że w następnej kolejności pożar ogarnie ich własne trony.
Odrębną kategorię władców stanowią natomiast ostatni świeccy partnerzy rzymskiej nierządnicy. Jak się okazało, tych przejściowych kochanków wyłoniły tarapaty, w jakich się znaleźli w końcowych czasach niektórzy władcy Europy. Ci nigdy nie mieli złudzeń co do tego, z jak nikczemnym systemem mają do czynienia, ale ze względów politycznych czuli, że są zmuszeni upokorzyć się i pozorować "miłosne uczucia". Polityczny romans rozkwitł zaledwie na "jedną godzinę". Grupa tych państw pozwoliła, aby rzymska nierządnica "usiadła im na grzbiecie" i kierowała sprawami świata. Po "godzinie" czar miłosnych uniesień prysnął jak bańka mydlana. Ci królowie od przypadku poczuli się bowiem zdradzeni, wrócili więc do wrogich uczuć wobec nierządnicy, zerwali z nią wszelkie więzi, z nienawiścią zaczęli obnażać, niszczyć aby wreszcie do szczętu spalić ją w ogniu.
Ze zrozumieniem tego, kogo przedstawia nierządnica i królowie ziemi od dawna nie było problemu. Zagadkę stanowili "różni europejscy królowie w czasie obecnym [czyli za czasów brata Russella], którzy nie otrzymali jeszcze "urzędowego pomazania przez papieża". Wspólne rządy owych "różnych królów" i papieża przez "jedną godzinę" miały uformować władzę bestii papieskiej w jej ostatecznej postaci, zanim papiestwo zostanie całkiem unicestwione i zanim władza Pogan rozpadnie się zupełnie. Innymi słowy wizja 17. rozdziału Objawienia sugerowała jakąś szczególną inicjatywę włądz świeckich i religijnych już po wygaśnięciu dozwolenia Bożego na rządy Pogan w 1914 roku.
Brat Russell, który zmarł w 1916 roku, nie mógł przewidzieć, kim będzie ta druga kategoria władców, ani też tego, jakie okoliczności skłonią do politycznego romansu z rzymską nierządnicą i uczynią królami. Komentując proroctwo Daniela (2:44): "Za dni tych królów Bóg Nieba wzbudzi Królestwo..." pastor zakładał, że w stopach i palcach posągu ukazani są władcy chrześcijaństwa sprawujący rządy między 1874 i 1914 rokiem. W roku 1915 posąg władzy Pogan miał być uderzony w stopy, rozsypać się w gruzy, a wicher anarchii rozmieść bez śladu jego szczątki. Symbolicznym kamieniem, dokonującym zniszczenia miała być władza kompletnego Chrystusa, Głowy i Ciała, uwielbionego w 1914 roku.
Wprawdzie brat Russell, komentując wizję Eliasza, trafnie przewidział użycie przez Boga przemocy do obalenia ziemskich władz, gdy tylko wygaśnie okres Czasów Pogan (kolejno przez wojnę, rewolucję społeczną i anarchię), ale nie doczekał uwielbienia Kościoła w 1914 roku (który więc nie stał się "kamieniem"), ani też wcześniej nie uformowała się ostatnia władza Pogan z papieżem w roli głównej. Bestia papieska nie znalazła się "znowu przy władzy", jak tego się spodziewał, lecz wciąż tkwiła w niebycie politycznym, w symbolicznej przepaści.
Cała ta kwestia wyjaśniła się, gdy Baranek otworzył siódmą pieczęć (Obj. 8:1). Stało się to w roku 1967, kiedy dzięki światłu z góry rzuconemu na księgę Objawienia zaczął się w Polsce rozwijać proroczy ruch chronologiczny. Nasz Pan dostarczył wtedy upragniony klucz poznania, który umożliwił ostateczne zrozumienie tej księgi, w tym tajemniczej wizji 17. rozdziału. Posłannictwo tej końcowej prawdy przeznaczonej dla Małego Stadka przyniósł jeden z aniołów, którzy mieli siedem czasz. Był to Boski przewodnik przydzielony "Janowi", aby wyprowadził go "w duchu na puszczę" i stamtąd ukazał w detalach krótki triumf papiestwa, czerwoną, 10-rożną bestię w ostatecznej postaci; nie jako przeszłość, nie jako przyszłość, lecz jako rzeczywistość polityczną lat 1977-1981.
* * *
* * *
* * *
Stało się zatem jasne, że dziesięć rogów na bestii papieskiej stanowiły państwa RWPG, w liczbie dziesięć, które usiłowały przetrzymać swój kryzys polityczny nawiązując sojusz ołtarza i tronu z Kościołem Rzymsko-katolickim. Te same państwa pokazane zostały we śnie królowi Nabuchodonozorowi jako dziesięć palców posągu z mieszaniny żelaza i gliny. Ich władzę pokazywało żelazo, natomiast glina tylko z wyglądu przypominająca kamień, ilustrowała rzekomo Boski autorytet kościoła rzymskiego. W tę nieszczęsną mieszaninę uderzył prawdziwy kamień, czyli władza kompletnego Chrystusa, Głowy i Ciała, uwielbionego na wiosnę 1981 roku.
Na koniec kwestii uderzenia posągu pojawia się pytanie: Dlaczego Pan Bóg dozwolił na ten bardzo krótki trzyipółroczny czas budowania przez władze świeckie i religijne obronnej twierdzy, "miasta", skoro formalnie władza została im wymówiona z końcem Czasów Pogan (1914)? Powodów może być więcej, ale wymieńmy kilka.
Pan Bóg życzył sobie, aby oświecone społeczeństwa przekonały się po raz ostatni, jak bez pomocy Boga beznadziejne są wszelkie wysiłki zapewnienia światu prawdziwego "pokoju i bezpieczeństwa" (1 Tes. 5:3). W wielu przypadkach trudno wątpić w szlachetne intencje ludzi pnących się do władzy, zakładających, że będą ją sprawować uczciwiej, mądrzej i sprawiedliwiej niż poprzednicy. Gdy jednak tę władzę zdobywają, przekonują się oni osobiście, jak niewiele mogą, jak posłusznym muszą być trybikiem w gigantycznej machinie spraw tego świata napędzanej ludzkim egoizmem. Jeśli chcą utrzymać się przy władzy muszą przyjąć metody "księcia tego świata", Szatana, i praktykować przemoc, kłamstwo, hipokryzję, korupcję itp.
Nic zatem dziwnego, że ten pożałowania godny stan rzeczy sprawia, że ludzie marzą o idealnym rządzie. Jest dokładnie tak, jak mówi apostoł Paweł (Rzym. 8:22,19,21): "Całe stworzenie [czyli cały rodzaj ludzki oddalony od Boga] aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia [i] z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych [podświadomie wzdycha za sprawiedliwym rządem tych, którzy w Wieku Ewangelii stali się synami Bożymi i zostali wywyższeni do niebiańskiej chwały z zadaniem dźwignięcia z upadku tego ludzkiego stworzenia, aby ono również zostało] wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych [do wiecznego szczęśliwego życia na ziemi]". Można powiedzieć, że fiasko pokojowych zabiegów władz socjalistycznych i papieża Jana Pawła II w ogromnym stopniu spotęgowało ludzkie rozczarowanie, zniecierpliwienie i wręcz anarchistyczną furię, prącą do obalenia niekompetentnych władz za wszelką cenę. Tak właśnie Pan Bóg zrządził, aby ludzkie podświadome pragnienie sprawiedliwych rządów wezbrało i osiągnęło punkt kulminacyjny bezpośrednio przed objęciem władzy przez Jezusa Chrystusa w Królestwie Bożym na ziemi.
Innym celem dozwolenia Bożego na ten krótkotrwały sojusz ołtarza i tronu było jak się wydaje ożywienie omdlałego ducha rewolucji komunistycznej. Rewolucjoniści ambitnie założyli: "Zburzymy do fundamentów stary świat i wtedy zbudujemy nowy, sprawiedliwy". Zwolenników takiej idei włączył nasz Pan do swojej armii (Izaj.13:3,4), gdyż ich zamiar zburzenie starego świata był również Jego celem. W latach 70. ubiegłego wieku rewolucja komunistyczna zaczęła tracić impet, gdyż jej propagatorzy zaczęli uświadamiać sobie, że podjęli się zadania przekraczającego ludzkie możliwości. Był to upadek rewolucyjnego ducha, który uśpił ich czujność i sprawił, że dali się oszukać papiestwu i przywódcm Zachodu. W tym pożałowania godnym stanie przypominali Samsona, zdradzonego przez Dalilę bohaterskiego wyzwoliciela narodu, który oślepiony i pozbawiony mocy stał się pośmiewiskiem triumfujących Filistynów. Najwyraźniej Pan Bóg przewidział, że to doświadczenie przez komunistów skrajnego zawodu i upokorzenia, poderwie ich w końcu do heroicznego zrywu, aby w szalonym pragnieniu zemsty obrócili w gruzy cały symboliczny posąg władzy Pogan.
Ciąg dalszy w części 2
Dodał: Andrzej